Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.
— 127 —

Powiedziała jej, przyciskając usta do twarzy Lilly, obejmując ramionami istotę — czuła to — złamaną.
— Niech ci Bóg wynagrodzi, najdroższa! Jeszcze raz mnie pocałuj! On jej pozwolił usiąść u stóp świętych i osuszyć je włosami. Małgosiu, tyle współczucia, tyle miłosierdzia!
Gdy umarła, duch powracającego dziecka niewinny i promienny, dotknął Toba i skinął doń ręką, by szedł dalej.