Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.
— 55 —

— Ten zakład dobroczynny. Dotąd ozwały się dopiero dwa głosy z zapomogą pięciu funtów. To wprost okropnie!
— Mylady Bowley — odparł Sir Joseph — wprawia mnie pani w zdumienie. — Czy rozkosz szlachetnego uczucia mierzy się liczbą głosów, czy prawe sumienie nie uwzględnia raczej liczby starających się i ich cnotliwości? Czyż nie napawa to najczystszem zadowoleniem, że na pięćdziesięciu ludzi ma się do rozporządzenia dwa głosy?
— Ja tego o sobie powiedzieć nie mogę — odparła pani. — Irytuje mnie to. I nie można też sobie zobowiązać w ten sposób swych znajomych. Oczywista, pan jako przyjaciel biednych, inne ma pod tym względem poglądy.
— Tak, jestem przyjacielem biednych — potwierdził Sir Joseph, rzucając? spojrzenie na obecnego biedaka. — Można mi z tego czynić zarzut. I czynią mi też z tego zarzut. Ale ja się tem szczycę.
— Niech niebo strzeże tak szlachetnego pana, pomyślał Trotty.
Pod tym względem naprzykład nie zgadzam się z panem Cute — mówił Sir Joseph, wciąż jeszcze trzymając w ręku jego list. — Nie zgadzam się ze stronnic-