Niewielu ludzi — dla najrychlejszego porozumienia z czytelnikiem, zaznaczam odrazu, że uwagi swej nie odnoszę ani do ludzi młodych, ani do niższych warstw należących, lecz wogóle do wszelkiego rodzaju ludzi, biednych i możnych, młodych i starych, dorastających jeszcze i już dogasających — tedy niewielu ludzi, powiadam, spałoby chętnie w kościele. Nie mówię o spaniu podczas kazania przy ciepłem powietrzu (co się już raz czy dwa razy w istocie przydarzyło) lecz w nocy i samemu. Niejednego zdziwiłoby w wysokim stopniu to twierdzenie, gdybym mówił o spaniu w jasny dzień. Ale ja mówię: w nocy. Należy to zrozumieć: w nocy. I jestem tak śmiały, że zobowiązuję się tego dowieść w pierwszy lepszy wietrzny dzień zimowy, na pierwszym lepszym przeciwniku, który przyjdzie do mnie sam jeden na stary cmentarz pod stare wrota kościelne i z góry mnie upo-