Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.
— 90 —

włosy, inne zaś wyły przeraźliwie. Roiło się od nich w powietrzu. Widział, jak bezustannie przybywały i oddalały się. Widział, jak spuszczały się na dół, wzbijały ku górze, szybowały w dal, to znów przycupały tuż obok, w gorączkowym pospiechu i niepokoju. Kamienie, cegły, ściany były dlań niemal taksamo przezroczyste, jak dla tych wszystkich istot. Widział je uwijające się po domach, u łóżek ludzi w śnie pogrążonych; widział jak uspakajały śpiących, innych znów smagały maczugami, wrzeszcząc im w same uszy; widział, jak u niejednego wezgłowia śpiewały słodkie melodje, rozweselały głosami ptasząt i wonią kwiatów; widział, jak niektóre zapomocą czarodziejskich zwierciadeł zakłócały spokój śpiących strasznemi widziadłami.
Widział te istoty, uwijające się nietylko wśród śpiących, lecz także wśród czuwających; spełniały czynności najrozmaitsze i wzajem się wykluczające, posiadając czy przybierając naturę najbardziej odmienną. Jedne z nich przypinały sobie mnóstwo skrzydeł, by spotęgować swą szybkość; inne obarczały się łańcuchami i ciężarami, by się poruszać jak najpowolniej. Widział, jak jedne poru-