Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/108

Ta strona została skorygowana.

— Prawie przestała. Widzisz, odpoczęłam, czuję się daleko lepiej.
— To opowiedz mi bajkę.
— O czem, Maggi?
— O księżniczce. Bardzo bogatej księżniczce, bardzo dobrej, ślicznej, bogatej, jakiej nie widziałam nigdy.
Mała Dorrit spuściła głowę i myślała. Potem zaczęła mówić:
— Był sobie król w koronie, ogromnie bogaty, miał djamenty, złoto, pałace...
— I szpitale — przerwała Maggi — prawda, że miał szpitale? I kurczęta?
— Tak, miał wszystko, czego zapragnął.
— I pieczone kartofle, prawda? O, jaki był szczęśliwy!
— Miał także piękną córkę. Bardzo piękną, dobrą i mądrą. Wszystko wiedziała i wszystko umiała. Nie było mądrzejszej ani piękniejszej na świecie.
— Ach, jak to dobrze! — zaśmiała się Maggi.
— Niedaleko pałacu króla była maleńka chatka. Mieszkała w niej sama jedna malutka, uboga dziewczyna.
— I nie bała się mieszkać sama?
— Nie bała się zupełnie. Przez cały dzień siedziała na progu chatki i przędła. Księżniczka bardzo często przejeżdżała w powozie koło chatki i patrzyła na biedną, maleńką dziewczynę, a dziewczyna patrzyła na księżniczkę. Aż jednego dnia księżniczka kazała konie zatrzymać przed chatką. Dziewczyna przędła na progu, a księżniczka patrzyła na dziewczynę, a dziewczyna patrzyła na księżniczkę.
— Kto dłużej wytrzyma! — zaśmiała się Maggi.
— A ta księżniczka była taka mądra, że wiedziała wszystko i zgadywała wszystkie tajemnice. Więc powiedziała do małej dziewczyny: „Dlaczego tak ukrywasz ten obraz?“ Wtedy mała dziewczyna zrozumiała, że księżniczka wie wszystko, że wie, dlaczego mieszka tutaj sama i cały dzień przędzie na progu swej chatki, więc padła na kolana i błagała, ażeby nie zdradziła