Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/116

Ta strona została skorygowana.

— Bo pan nie znasz jej gwałtownego charakteru. Najlepsze dziecko, i takie samotne! bez nikogo na świecie! Ale teraz nic nie pomoże. Zburzyłaby mury Bastylji, gdyby ją zamknąć gwałtem!
— I jakże się to stało? Niech mi pan opowie.
— Nie jest to łatwo, panie Clennam, nie jest łatwo. Trzeba znać porywczość tego dziecka. Tyle lat była u nas. Wszyscy przywiązaliśmy się do niej, choć znaliśmy jej wady. A teraz, gdzie jest i co się z nią stanie?
— Więc dlaczego uciekła?
— Słyszał już pan zapewne, że Pieszczotka... Wolelibyśmy wprawdzie, żeby się tak nie spieszyła. Dla rodziców rozstawać się z jedynem dzieckiem... No, ale chce i koniec. Idzie za mąż. Z tego powodu wszyscy jesteśmy podnieceni, rozczuleni. Tatty nie znosiła tego. Przypuszczam, iż przypomnienie, że sama nie miała rodziców, że jej nikt tak nie pieścił, doprowadza ją do tego stanu. Dość, że wybuchy gniewu zaczęły się powtarzać coraz częściej, przy lada sposobności. Jeżeli przy tem byłem, przypominałem zawsze: licz do dwudziestu pięciu! Wczoraj byliśmy z matką w pokoju Pieszczotki... to prawie ostatnie wieczory... matka ciągle o tem pamięta... uściskała ją na dobranoc i wyszliśmy. Nagle słyszymy straszny krzyk Pieszczotki, która biegnie za nami przerażona, a za nią Tattycoram sina, tupie nogą, sypie z oczu iskrami, krzyczy: Nienawidzę was, nienawidzę! Licz do dwudziestu pięciu, moje dziecko! wołam. Tak jest przyzwyczajona do tego rozkazu, że natychmiast zaczęła liczyć, ale doszła tylko do ośmiu i wybuchnęła na nowo wściekłością. Nie cierpi nas, nienawidzi, jesteśmy egoistami, zdaje nam się, że nasza córka jest jedyną godną miłości istotą. Nie pozostanie z nami. Nie chce nas widzieć więcej. Zamknęła się u siebie, a dziś rano nie zastaliśmy jej w pokoju.
— I nie wie pan, gdzie poszła?
Pan Meagles rozłożył ręce.
— Miss Wade? — rzucił Clennam.