i pogardliwem spojrzeniem, Tattycoram drżąca hamowanym gniewem, a zarazem zmieszana i niepewna.
— Oto twój pan i opiekun — odezwała się miss Wade wyniośle. — Pozwala ci powrócić. Możesz stać się znowu niewolnicą kaprysów jego córki i zabawką całego domu. Będą cię przezywali cudacznem imieniem, które im pozwala wskazywać cię palcem i opowiadać o swych dobrodziejstwach. Słowem, szlachetni ci panowie przybyli po to, aby ci oznajmić, że skruszona i żałująca możesz zasłużyć na ich przebaczenie. Cóż, chcesz tam wrócić, Henryko?
— Wolę umrzeć! — zawołała Tattycoram, podrażniona temi słowami.
Miss Wade, trzymając ją ciągle za rękę, odwróciła się z uśmiechem do gości.
— Wobec tego czy panowie mają jeszcze co do powiedzenia?
Pan Meagles przez chwilę pod wpływem wzburzenia nie był zdolny przemówić, lecz zapanował nakoniec nad sobą i ze zwykłą dobrocią zwrócił się do wychowanki:
— Tattycoram — rzekł — nazywam cię imieniem, które ci było dane przez pieszczotę, i zła wola jedynie może je nazywać przezwiskiem. Dziecko moje, policz do dwudziestu pięciu i przypomnij sobie te lata, które spędziłaś z nami. Przypomnij sobie, policzywszy do dwudziestu pięciu, czy kiedykolwiek spotkała cię krzywda! Nie żądam nic od ciebie, zapomnimy o tem, co zaszło, chodź ze mną i bądź znowu tem, czem byłaś dotąd.
— Za nic w świecie! Niech mnie pani wyprowadzi! — powtórzyła Tattycoram z zawziętością. — Nie chcę, nie, nie, nigdy w życiu! wolałabym pokrajać się w kawałki!
— A zatem? — zwróciła się miss Wade do przybyłych.
— Moje dziecko! — zawołał pan Meagles, lecz Tattycoram wyrwała się nagle, zatkała uszy i uciekła w głąb mieszkania.
Miss Wade była triumfująca.
Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/119
Ta strona została skorygowana.