Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/124

Ta strona została skorygowana.

Był to wysoki mężczyzna w płaszczu, zarzuconym na ramię, i w futrzanej czapce. Wyglądał na cudzoziemca. Miał czarne włosy, czarne, podkręcone do góry wąsy z rdzawemi końcami i wielki nos garbaty Gdy się śmiał, koniec nosa zbliżał się do wąsów, a wąsy podnosiły się do nosa.
— Czegóż się pani boi? — spytał dobrą angielszczyzną.
— Pa...na!
— Mnie?
— Tak... i burzy... i drzwi się zatrzasnęły... jakże wrócę do domu?
— Bah! — rzekł nieznajomy, — wkońcu pani wróci. Czy zna pani nazwisko Clennam?
— Czy znam? To dobre sobie! — zawołała Efri, klasnąwszy w dłonie ze zdziwienia.
— Gdzież mieszka?
— A gdzież może mieszkać, jak nie w swoim domu? — zawołała Efri, nachylając się znowu do dziurki od klucza. — Ale co teraz będzie? Jest sama w swoim pokoju i nie może się ruszyć, bo nogi ma bezwładne. A ten drugi filut sobie poszedł... Chyba zwarjuję tutaj!
Cudzoziemiec uważniej teraz spojrzał na nią, na dom, odstąpił kilka kroków i zatrzymał się wzrokiem na wąskiem oknie małej izdebki, która znajdowała się tuż przy wejściu.
— Czy wolno spytać, gdzie jest owa dama, która nie może poruszyć się z miejsca? — przemówił wreszcie, kryjąc w wąsach koniec nosa.
— Na górze, te dwa okna, gdzie się świeci.
— Tak. Jestem dość wysoki, ale bez drabiny tam dosięgnąć nie mogę. Mówiąc otwarcie, otwartość jest cechą mego charakteru: czy chcesz pani, ażebym drzwi otworzył?
— Niechże ci Bóg nagrodzi, poczciwy człowieku! — zawołała z radością Efri. — Otwórz mi jak najprędzej! Ona tam może się spalić tymczasem!
— Za chwileczkę. Biuro o tej godzinie zamknięte?
— Oddawna! — zawołała Efri z desperacją.