— W takim razie uczynią pani propozycję. Idę prosto ze statku, jak pani łatwo może zauważyć — mówił, wskazując mokry płaszcz i buty. — Dopłynęliśmy późno z powodu wichury, przeklęty wiatr! Tym sposobem nie mógłbym dzisiaj załatwić interesu pieniężnego. A zależy mi na tem bardzo. Więc otworzę pani te drzwi pod warunkiem, że następnie sprowadzi pani kogoś, kto będzie mógł załatwić mi interes. W przeciwnym razie...
I wzruszył ramionami, okazując, że go nic nie obchodzi.
Efri zgodziła się uszczęśliwiona.
Wówczas nieznajomy zrzucił płaszcz i oddał jej do potrzymania, odstąpił kilka kroków dla rozpędu i podskoczył tak zręcznie, że uchwycił za ramę okna, wstrząsnął ją, otworzył i zniknął w głębi w mgnieniu oka.
Efri patrzyła na to, drżąc jak w febrze. Obcy wydał jej się nagle strasznym człowiekiem i pomyślała, że gdyby chciał udać się na pierwsze piętro i zamordować jej panią, nicby na to poradzić nie mogła.
Na szczęście cudzoziemiec nie miał morderczych zamiarów i spokojnie drzwi jej otworzył.
— A teraz — jeśli łaska — rzekł, kryjąc koniec nosa między wąsy i odbierając swój płaszcz — cóż to jest, do wszystkich djabłów?!
Rzeczywiście gdzieś bardzo blisko dał się słyszeć szczególny szelest, przygłuszony, niby daleki, głuchy łoskot i jakieś lekkie uderzenia, połączone z wyraźnie odczuwanem drżeniem podłogi.
— Co to znaczy? — powtórzył, patrząc na kobietę.
— Och! to ja słyszę ciągle! — szepnęła przerażona Efri, mrużąc oczy.
Cudzoziemiec słuchał przez chwilę z twarzą bladą i posiniałemi ustami, ale skoro wszystko ucichło, machnął ręką.
— Głupstwo! — rzekł. — A teraz proszę sprowadzić tego jegomościa, który mi może załatwić interes.
Trzymał rękę na klamce i nie wpuszczał Efri do środka, gotów w razie odmowy zastrzasnąć wejście przed nosem.
Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/125
Ta strona została skorygowana.