Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/128

Ta strona została skorygowana.

— Doprawdy? — rzekł niedbale Flintwinch. — Ponieważ jednak nie otrzymaliśmy żadnej korespondencji z Paryża na imię Blandois...
— Bah! — mruknął nieznajomy, wyjął pugilares, wyszukał w nim jakiś list i podał wspólnikowi firmy.
— To może panu wystarczy — rzekł krótko.
Był to list znanej firmy, polecający domowi handlowemu Clennam i Ska otworzyć panu Blandois kredyt do wysokości pięciuset franków.
— W porządku — rzekł Jeremjasz. — Jesteśmy na pańskie usługi. Ale o tej godzinie nie mogę załatwić pańskiego interesu. Są formalności.
— Bardzo pięknie. Spóźniłem się, muszę zaczekać do jutra. Bardzo przepraszam, że zaniepokoiłem tę odważną kobietę tam na górze. Tymczasem jednak muszę gdzieś przenocować. Czy może mi pan wskazać oberżę w pobliżu?
— W tej okolicy nie znajdzie pan hotelu, odpowiedniego do wymagań gentlemana.
— Jakkolwiek niewątpliwie jestem gentlemanem i szlachcicem, nauczyłem się w licznych podróżach gardzić przesądami. Demokrata-kosmopolita żąda jedynie czystości i zdrowego, gorącego pożywienia.
— W takim razie, jest tu oberża niedaleko — mówił z wahaniem Flintwinch.
— Doskonale! Może mię pan łaskawie zaprowadzi.
— Wpadnę tylko na górę powiedzieć pani Clennam, że wychodzę.
— Racz pan załączyć ode mnie ukłony i prosić o pozwolenie przedstawienia się osobiście tak niepospolitej kobiecie, skoro tylko zmienię podróżne ubranie.
Jeremjasz wrócił wkrótce, zapewniając, że pani Clennam będzie bardzo miło poznać jednego z klijentów ich starego domu.
W godzinę potem pan Blandois powtórnie zakołatał do drzwi domu pani Clennam. Efri mu otworzyła w czystym czepku,