Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/129

Ta strona została skorygowana.

w przedsionku płonęły dwie świece, schody były też oświetlone, a w pokoju chorej rozłożono większy ogień na kominku i przygotowano wszystko do herbaty.
Pani Clennam w grzecznych słowach dziękowała, że odwiedził kalekę, o której świat dawno zapomniał. A co z oczu, to z myśli! Niegdyś dom Clennam miał pewne znaczenie, dziś — mąż umarł, syn obrał sobie inny zawód, ona jako kobieta, niezawsze ma prawo reprezentować firmę, ale Jeremjasz Flintwinch został jej wspólnikiem, nie opuszczają ich starzy klijenci, i chociaż interesy znacznie się ograniczyły, dom stoi mocno i ma ustaloną opinję.
— Pan nie jesteś Anglikiem? — dodała po chwili.
— Nie — odparł Blandois — nie jestem Anglikiem i nie mam narodowości wogóle. W moich żyłach płynie krew sześciu narodów, a liczne podróże zrobiły mię obywatelem świata.
— Nie jest pan żonaty, jak się zdaje?
— Wielbię płeć piękną, ale nie jestem żonaty.
— Może pan zechce osłodzić herbatę — grzecznie zapraszał Flintwinch.
— Dziękuję, nie pijam herbaty zupełnie. Jaki stary zegarek!
Podając filiżankę pani Clennam, spostrzegł leżący obok niej zegarek i przypatrywał mu się z nadzwyczajnie baczną uwagą.
— Czy pani pozwoli? — spytał, wyciągając rękę — Dziękuję! Nadzwyczajny. Stary. Trochę ciężki, ale dokładny. Dwie koperty, stara moda. Wolno otworzyć? Dziękuję. Jedwab haftowany złotem! Widziałem takie rzeczy w Holandji i w Belgji. „Nie zapomnij“ i naturalnie pani nie zapomniała? — dodał, podnosząc na nią badawcze spojrzenie i ostrożnie kładąc zegarek na stole.
Flintwinch, dopijając resztę z filiżanki, odchylił nieco głowę i utopił spojrzenie w rysach pani Clennam. Jej twarz kamienna nie zdradzała wzruszenia, odpowiedziała po chwili spokojnie.