Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/130

Ta strona została skorygowana.

— Nie zapominam. Życie takie, jak moje, nie pozwala zapomnieć. Nie chcę i nie usiłuję. Pamiętam o wszystkiem, nawet o swoich grzechach i rachunku, jaki zdać muszę.
Flintwinch postawił mocno filiżankę i spojrzał na Blandois, jakby chciał powiedzieć: — Widzisz? I cóż ty na to?
— Pani — rzekł Blandois — nigdy o tem nie wątpiłem.
Ale pani Clennam zdawała się tego nie słyszeć, mówiła do siebie, czy do kogoś niewidzialnego, który lepiej rozumiał jej słowa.
— Gdybym zapomniała o błędach przeszłości, mogłabym uskarżać się na teraźniejszość, a nie skarżę się przecie. Przeciwnie, uważam to za łaskę Pana, który pozwala mi odkupić winy i zasłużyć na tej drodze na zbawienie. A więc nie zapomniałam, pamiętam, rozumiem i przyjmuję wyroki Boskie z rezygnacją.
Położyła dłoń na zegarku, jakby tem dotknięciem mówiła do niego.
Blandois gładził wąsy i wpatrywał się w nią uważnie.
— La, la, la! — odezwał się niespodzianie Flintwinch — nie wiem, czy te pobożne racje przekonają pana Blandois, który prawdopodobnie mniej rachuje się z Panem Bogiem.
— O, przeciwnie! — zawołał Blandois — Bardzo przepraszam! Religijność jest cechą mego charakteru. Jestem wrażliwy i uczuciowy, panie Flintwinch, a taki człowiek musi być pobożny, albo... niewiele wart.
Gość nadzwyczaj uprzejmie żegnał panią domu, a Flintwinch patrzył na niego z uwagą i nagle wydało mu się, że jest — „niewiele wart“.
— Dziękuję panu bardzo, że zechciałeś odwiedzić starą kobietę-kalekę — rzekła pani Clennam. — Wybacz, że za wiele mówiłam o sobie. Flintwinch jest od jutra na pańskie usługi. Życzę przyjemnego pobytu w tem mieście.
Pan Blandois dziękował, przesyłał od ust białą ręką pocałunki i cofał się do progu, gdzie przystanął, jakby zdziwiony.
— To antyczna komnata! — zauważył z pewną prze-