— Pani się boi? — zawołał Pancks. — Nie trzeba. Nie znamy się przy ludziach, sam prosiłem, ale to nie dotyczy pana Clennam. To swój! Nieprawdaż, panie Clennam? Nieprawdaż, miss Dorrit?
Artur był tak wzburzony, że nie mógł wydobyć głosu. Emi spostrzegła, że usta miał sine i wzrokiem porozumiewa się z Pancksem. Wymieniali jakieś przelotne, błyskawiczne prawie spojrzenia.
— Mam panu coś powiedzieć, ale... nie pamiętam — plątał się Pancks — aha, piękne towarzystwo! Funduję dzisiaj wszystkim, niema o czem mówić! Zastawię zaraz stoły na podwórzu! Chciałbym wyprawić ucztę Baltazara! Będzie pieczeń, pudding i wino. Mam nadzieję, że zarząd mi pozwoli, nieprawdaż, miss Dorrit?
Emi nie mogła wątpić, że Artur rozumie, co znaczą wykrzykniki tego dziwnego człowieka, i to ją przejmowało większym jeszcze niepokojem.
— A propos, miss Dorrit, czy chce pani wiedzieć, co tam na ręku jeszcze napisane? Ha, ha! dobra nowina! Dobra nowina! Zawarliśmy pewien układ, panie Clennam. Zauważą, że mnie tam niema, ale chcę dotrzymać słowa. Może pan zejdzie ze mną. Do widzenia, miss Dorrit!
Chwycił nagle obie jej ręce, ścisnął mocno, że o mało nie krzyknęła, i rzucił się ku schodom, a Artur wybiegł za nim tak pospiesznie, iż potknął się i omal nie spadli obaj razem.
— Na Boga, co się stało? — spytał Artur, gdy znaleźli się wreszcie na dole.
— Zaraz, zaraz... to pan Rugg (Rag), mój przyjaciel... wspólnik... zaraz, zaraz. Chodźmy.
I pociągnął przyjaciela-wspólnika pod pompę. Sam schylił głowę, a pan Rugg pompował, nie żałując energji. Strumień zimnej wody zlał czarną czuprynę parowego motoru raz i drugi, Pancks wyprostował się i otarł chustką twarz i włosy.
— To mi rozjaśni myśli — powiedział do Artura, który patrzył na niego ze zdziwieniem. — Słowo honoru daję, kiedy
Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/143
Ta strona została skorygowana.