Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/148

Ta strona została skorygowana.

— Niech się pan uspokoi — prosił Artur. — Dobre wieści, lecz trzeba się oswoić, przygotować... Niech pan pomyśli sobie o jakiemś wielkiem szczęściu. Mówią nieraz o niespodziankach. Zdarzają się i dzisiaj, panie Dorrit.
— Zdarzają się i dzisiaj — zwolna powtórzył starzec. — Co to znaczy? Zdarzają się szczęśliwe niespodzianki... dla mnie?
— Tak — odpowiedział Clennam.
— I cóż mię może spotkać... tu... dobrego...? — mówił, zdejmując binokle i kładąc je na stole.
— Pozwól pan, że odpowiem na to zapytaniem. Powiedz pan, czegobyś pragnął najgoręcej?... Nie lękaj się żądać za wiele!
Starzec patrzył uważnie na Artura. Na zmęczonej, zniszczonej jego twarzy odmalowało się jakieś bolesne uczucie. Zwolna podniósł rękę, którą przyciskał serce, i wskazał mur więzienia, który zamykał widok.
— Już go niema — rzekł Clennam.
Starzec milczał z oczyma, utkwionemi w oczach Artura.
— Już go niema — powtórzył Artur. — Zamiast żelaznej kraty świat otwarty i możność spokojnego korzystania ze swobody. Jesteś pan wolny, jesteś pan bogaty. Może dni parę, może kilka godzin i ta przeszłość zniknie na zawsze. Winszuję panu szczerze tej szczęśliwej zmiany losu, która dotyczy również stokroć większego skarbu, który posiadałeś zawsze: twojej najlepszej córki.
Maleńka Dorrit zarzuciła ojcu ręce na szyję.
— Co za szczęście! — szeptała. — Zobaczę cię innym! Zobaczę cię swobodnym, bez chmury na czole! Zobaczę cię, jakim byłeś, nim tu wszedłeś! O, dzięki, dzięki Bogu!
Pozwalał jej się pieścić i okrywać pocałunkami, ale ich nie oddawał, nic nie mówił, wkońcu zaczął drżeć, jakby z zimna.
Artur szepnął Emi, żeby posłała po wino, a chłopiec, który je przyniósł z kawiarni, zdobył ciekawą wiadomość, że Ojciec Marshalsea odziedziczył wielki majątek.
Tymczasem Emi posadziła pana Dorrit na fotelu i roz-