Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/150

Ta strona została skorygowana.

dając się gorączkowo. — Ale skoro trzeba... zapnij mi koszulę, Emi. Może pan będzie łaskaw podać mi błękitną chustkę... jest tam w szufladce... koło pana.
Drżącą ręką poprawił włosy i wsparty na Emi i Arturze, stanął w oknie. Rozległ się znowu okrzyk szczery i serdeczny, pan Dorrit ruchem ręki pełnym godności przesyłał od ust pocałunki.
Clennam chcał odejść, ale Emi go prosiła, aby pozostał, póki ojciec się nie uspokoi. Namawiała starca, aby się położył, lecz nie chciał nawet usiąść i chodził ciągle po pokoju. Wreszcie wyczerpany widocznie, położył się na łóżku, które Emi przygotowała.
Emi usiadła obok i chłodziła mu czoło złożoną gazetą.
Zdawało się, że zasnął, — nagle podniósł się i usiadł.
— Zdaje mi się, panie Clennam, że pan mówił, że... że... że mógłbym każdej chwili... wyjść tam... na przechadzkę?...
— Nie sądzę, panie Dorrit — odparł Artur z wielką przykrością. — pozostały jeszcze pewne formalności... zdaje mi się, że... trzeba krótki czas zaczekać.
Na te słowa pan Dorrit zaczął płakać.
— Chodzi o kilka godzin — uspokajał Artur.
— Kilka godzin! — powtórzył starzec z oburzeniem. — Dobrze panu tak mówić! Nie próbowałeś, jak długo trwa godzina, gdy dusi nas brak powietrza!
Odwrócił się do ściany i po chwili zasnął.
Artur siedział w milczeniu, patrząc na maleńką Dorrit. Ostrożnie, delikatnie przycisnęła usta do siwych włosów ojca, potem schyliła głowę i pogrążyła się w myślach.
— Czy wszystkie jego długi muszą być spłacone, zanim stąd wyjdzie? — spytała bardzo cicho.
— Naturalnie.
— I te, za które był więziony całe życie?
— Rozumie się, panią to dziwi?
— A pana?
— Mnie się bardzo podoba.