— W takim razie... ale nie! Mnie się wydaje niesprawiedliwem płacić długi, za które już zapłacił życiem. Czy mu kto zwróci te lata więzienia?
— Moje dziecko...
— Wszystko jedno, niech pan mi nie tłumaczy. Pan może ma słuszność, ale ja tak czuję. Nauczyło mię tego więzienie.
Siedzieli znów w milczeniu. Twarz maleńkiej Dorrit bladła, malowało się na niej znużenie. Opuściła bezwładnie rękę, potem oparła głowę o poduszkę ojca, i wyczerpana tylu wzruszeniami, zasnęła obok niego.
Clennam podniósł się ciężko i wyszedł z pokoju.
Pomimo jednak całego pośpiechu, jeszcze kilka dni upłynęło, nim załatwiono wszelkie formalności. Pan Dorrit karcił surowo Pancksa i Rugga: płacił hojnie, lecz chciał być dobrze obsłużony.
Fanny i Edward w ciągu tego czasu zajęli się gorliwie toaletą rodziny i sprawą reprezentacji zewnętrznej. Oboje młodzi prawie w mgnieniu oka zrzucili z siebie dawną skórę, lecz trudniej było z Emi i stryjem Fryderykiem, który zobojętniał na wszystko oddawna.
Dla pozostałych więźniów Ojciec Marshalsea wydał wspaniałą ucztę pożegnalną, na której prezydował Edward. On sam w swoim pokoju przyjmował tymczasem kolejno podług listy dawnych towarzyszów, hojnie rozdając upominki. Próśb o pomoc otrzymał wiele i nie odmówił żadnej, dbając jednak o pewnego rodzaju ceremonjał.
Clennam otrzymał ściśle obliczony zwrot wszelkich datków i pożyczek, z dołączeniem 5% i zastrzeżeniem, że co do Edwarda należna suma była wydana samowolnie, bez wiedzy pana Dorrit i wbrew jego woli.
Nakoniec w oznaczony dzień w południe zajechał powóz na pierwszy dziedziniec Marshalsea, i z pokoiku, który przez lat tyle był jedynem schronieniem starca, wyszli obaj bracia, trzymając się pod ręce, dalej młody pan Edward (dawniej Tip) z siostrą Fanny, Maggi i Plornish nieśli jakieś drobne paczki.
Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/151
Ta strona została skorygowana.