dróż dokoła świata, otworzył stojący pod ścianą fortepian, brząknął po klawiszach i wrócił do ognia, wystawiając plecy na działanie ciepła.
— Nudzą dziś z tą kolacją — mruknął z niezadowoleniem — ciekawym, co nam takiego podadzą? Chyba nikt nie zgadnie.
— Pewno nie pieczonego człowieka — zauważył młodszy mężczyzna z drugiej grupy, siedząc obok pięknej pani, która wspierała głowę na jego ramieniu.
— Przypuszczam... ale... co pan chce przez to powiedzieć?
— Tylko to, że ponieważ nie przypuszczam, aby pan był przeznaczony dla nas na kolację, sądzę, że nie masz wyłącznego prawa do ognia, który jest własnością nas wszystkich.
Młody człowiek z monoklem zmieszał się, gdyż istotnie obracał się przed ogniem, niby kurczę na rożnie, odstąpił, lecz po chwili uznał za stosowne odpowiedzieć jakoś z godnością, gdy wtem zauważono, że piękna pani, wsparta na ramieniu męża, osunęła się nieprzytomna.
Zrobiło się powszechne zamieszanie, mąż mówił, że zaniesie ją do jej pokoju, Fanny wezwała na pomoc pokojówki, Emi zbliżyła się ze szklanką wody.
Nadbiegły dwie służące i przy ich pomocy piękną damę wyprowadzono z pokoju.
Starszy towarzysz z grupy trzech osób pozostał, i podnosząc wąsy do nosa, gładził je starannie białą ręką.
— Pański przyjaciel — zaczął po chwili poważnie stary gentleman, siedzący przy ogniu — hm... jest... że tak powiem... niecierpliwy. Jest niecierpliwy i z tego powodu może zapomnieć czasem... hm... może zapomnieć... Lecz dajmy temu pokój. Pański przyjaciel jest trochę niecierpliwy.
— Być może — odparł, gładząc wąsy, nieznajomy — lecz poznałem go w Genewie w najlepszem towarzystwie, podróżujemy razem, i wybaczy pan, że nie pozwolę człowiekowi nawet z pańskiem stanowiskiem wyrażać się o nim w sposób, przynoszący ujmę.
Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/155
Ta strona została skorygowana.