Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/160

Ta strona została skorygowana.

zapomnieć. Myślisz, że nie wiem dobrze, dlaczego się tak interesujesz panią Gowan.
— Nie gniewaj się, Fanny...
— Ach, moja kochana, każdemu z nas zabraknie wkońcu... cierpliwości, skoro nie możesz zrozumieć, czem jesteś.
— Co to znaczy, Fanny? — zapytał pan Dorrit. — Nie rozumiem, o co ci chodzi.
— Emi mię rozumie — zapewniła Fanny — a zresztą wolałabym nie wymieniać tej osobistości, o której istnieniu chcielibyśmy wszyscy zapomnieć. On jest dla nas tem wszystkiem, co powinno zniknąć na zawsze z przeszłością, której nie mamy zamiaru wspominać. Człowiek, który narzucił nam swoją znajomość i jeszcze w ostatniej chwili upamiętnił się brakiem wszelkiej delikatności.
— Wiesz dobrze, Emi, że najczęściej stoję po twojej stronie — odezwał się Edward — lecz w tym wypadku nie mogę zrozumieć, co cię wiąże z człowiekiem, który obszedł się ze mną w tak grubjański sposób. Czyż nie pojmujesz, że to prosty niegodziwiec, z którym nie mamy więcej nic wspólnego!
— To prowadzi do tego — zawołała Fanny — że w obecności całej naszej służby Emi, jak pokojówka, niesie szklankę wody, aby ratować zemdloną kobietę, której przedtem nie znała.
— Toby jeszcze można wybaczyć — rzekł Edward — lecz co innego Clennam.
— Wcale nie co innego — zaprzeczyła Fanny — bo jego przyjaciele okazują jawnie, że nas lekceważą, pozwalają sobie na niewłaściwe żarty. Ale to naturalne, bo przecież pan Clennam nie omieszkał z pewnością opowiedzieć im wszystkiego, co wyszpiegował o nas.
— Fanny! ojcze! to nieprawda! To nieprawda! — zawołała maleńka Dorrit z uniesieniem. — Państwo Gowan zupełnie nic o nas nie wiedzą Nie słyszeli nawet naszego nazwiska!
— Tem gorzej — upierała się przy swojem Fanny — bo nic nie zmusza cię do tego, ażebyś się starała o przyjaźń tych ludzi. To jest w tobie poprostu brak godności, piętno urodze-