Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/161

Ta strona została skorygowana.

nia w wiadomem ci miejscu. Ale skoro wiesz o tem, bo ci to ciągle powtarzam, powinnaś wreszcie zapomnieć o sobie i kierować się myślą, żeby nie szkodzić rodzinie.
Pan Dorrit skinął ręką na znak, że chce mówić.
— Kochana Emi — zaczął — twoja siostra wyraża się... hm... energicznie, ale w gruncie rzeczy ma słuszność. Nie powinnaś zapominać, że obecnie zajmujesz pewne... hm... dość wysokie stanowisko... że zajmujemy je wszyscy. Musimy więc czuwać nad swoją godnością, unikać wszystkiego, co może... hm... przynieść jej pewną ujmę, np. nasuwać służbie przypuszczenie, że kiedyś służyliśmy sobie sami.
— A co do pana Clennam — mówił dalej — nie sądzę o nim tak, jak twoja siostra, ale... hm... nie widzę, co w przyszłości może mieć z nami wspólnego ten... hm... przemysłowiec. Zajmujemy bardzo różne stanowiska i jeśli jest człowiekiem delikatnym, sam to uzna i... hm... zapomni o nas. A, pani General!
Przybycie tej damy przerwało rozmowę o przeszłości i sprawach osobistych. Służba zaczęła wynosić pakunki, rodzina Dorrit wyszła na dziedziniec.
Pan Gowan stał zdaleka i palił cygaro, ale pan Blandois zbliżył się uprzejmie, życząc szczęśliwej podróży. Maleńkiej Dorrit przy świetle dziennem wydał się dziwnie wstrętny, lecz nie śmiała tego okazać, ponieważ Fanny grzecznie odpowiedziała na ukłon.
Obejrzała się jeszcze, kiedy zjeżdżali w dolinę, i widziała zdaleka jego wysoką postać na tle ciemnych murów klasztoru.
Dzień był pogodny, słońce grzało dosyć mocno i górskie krajobrazy rysowały się wspaniale po obu stronach drogi. Jechali po zielonych łąkach, nad strumieniami, wzdłuż jezior i po stromych ścieżkach górskich. Niekiedy droga rozszerzała się o tyle, że Emi mogła jechać obok ojca. Wtedy czuła ogromne szczęście, widząc go obok siebie wolnym, bogatym i pięknie ubranym, zamiast ciemnego muru i żelaznej kraty, mającym przed oczami szeroki świat Boży.