Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/173

Ta strona została skorygowana.

— Bardzo jestem pani obowiązana za uwagę, madame General — odparła Fanny, — lecz wolę swoje wyrażenie.
Zwykle odpowiadała pani General w ten sposób, choć w pamięci notowała sobie jej uwagi i korzystała z nich przy sposobności.
— Dlaczego tak myślisz, Fanny? — odezwała się łagodnie maleńka Dorrit. — Wiesz dobrze, że nie widziałam się z tobą od wczoraj. Właśnie zamierzałam powiedzieć, że chciałabym się poznać z panią Gowan, jeżeli ojciec nie ma nic przeciwko temu.
Ostatnie słowa były zapytaniem. Pan Dorrit spojrzał na madame General.
Pani General nie mogła mieć zdania, wyraziła się tylko, iż zależy to od stosunków i towarzystwa, w jakiem ci państwo się obracają.
Pan Dorrit był pochmurny: widział w nich niteczkę, łączącą go z przeszłością za pośrednictwem Clennama. Wtem odezwał się Edward.
— Mnie chyba nie posądzicie o stronniczość, zwłaszcza względem tego gbura, jej męża, ale muszę powiedzieć, że ci Gowanowie mają stosunki z pierwszorzędnemi osobami z towarzystwa. Słyszeliście zapewne o znakomitym Merdlu, którego zna świat cały?
— O wielkim Merdlu! — zawołała madame General.
— Tak, o wielkim bankierze. Jego żona jest w przyjaźni z panią Gowan, i wiem, że tam bywają.
— Skądże ty wiesz to wszystko? — zapytał pan Dorrit zdziwiony.
— Bardzo łatwo to zrozumiecie: pani Merdle, to jest ta dama, która zajęła nasz pokój, pamiętacie, tam...
— W Martigny — podpowiedziała Fanny, wachlując się szybko, aby ukryć rumieniec.
— Pani Merdle? — spytał pan Dorrit. — A mówiłeś mi przecież, że ten młody człowiek, z którym rozmawiałeś, nazywa się Sparkler?