Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/206

Ta strona została skorygowana.

— Nie, ojcze.
— Bardzo źle wygląda. Bardzo się zestarzał w ciągu tych paru tygodni. Ogromną w nim znalazłem różnicę. Biedny starzec.
Przy kolacji Emi siedziała przy ojcu, jak niegdyś tam, w Marshalsea, i byłoby to dla niej wielką przyjemnością, gdyby nie stan znużenia pana Dorrit. Starzec jadł bardzo mało, zasypiał kilkakrotnie, zawsze na parę minut, budził się czasem jakby przestraszony i rozglądał się po ścianach, żeby zdać sobie sprawę, gdzie jest rzeczywiście. Gdy przychodził do siebie, rozmawiał o bracie i ubolewał nad tem, że się zmienił, że starość wycisnęła na nim swoje piętno.
Zapytał o znajomych, o panią Merdle i dowiedział się od córki, że ta wspaniała dama powraca do Anglji i pojutrze wydaje obiad pożegnalny. Bardzo się troszczyła, czy pan Dorrit wróci, ażeby go pożegnać osobiście.
Z trudnością wszedł na schody do swego pokoju i natychmiast usiadł w wygodnym fotelu. Odesłał służbę, siedział, drzemał, budził się znowu i dopiero o świcie udał się do łóżka.
Nazajutrz był zmęczony, — nic dziwnego po tak dalekiej podróży. Posłał jednak do pani Merdle bilecik, dziękując za uprzejme zaproszenie i obiecując stawić się nazajutrz.
Wyszedł do obiadu, lecz chociaż zapewniał, że czuje się zupełnie dobrze, zasypiał kilka razy i ubolewał ciągle nad widoczną bezsilnością Fryderyka. Chciał popłynąć gondolą, czas jednak upływał tak prędko, że odłożył na jutro tę rozrywkę, sam zaś wcześnie udał się na spoczynek, nie dlatego wcale, że czuł się zmęczonym, — bynajmniej, — lecz chciał wypocząć ze względu na jutro.
Pierwszy raz się zdarzyło, że Emi ubrana czekała, aż pan Dorrit będzie gotów. Ukazał się nakoniec i prawie przeraził ją bezbarwną cerą i zamglonemi oczami. Nie chcąc jednak wyrządzić mu przykrości, nie wspomniała, że źle wygląda, i oboje spokojnie wsiedli do gondoli.
Pani Merdle przywitała ich bardzo uprzejmie, pan Dorrit ożywił się nieco w towarzystwie, złożonem przeważnie z Angli-