— A drugi raz... wtedy... Gdy wyszedłeś, Jeremjasz zamknął drzwi za tobą, a potem wziął mię za kark tak, że o mało się nie udusiłam, popchnął do sypialnego pokoju i kazał się rozebrać, położyć do łóżka, potem drzwi zamknął i...
— I cóż dalej?
— A cóż, kiedy byłam w łóżku... Nie, Arturze, nic już nie powiem, nie mogę. Nie jesteśmy sami. Ja żyję we śnie, sny mię otaczają. Weź w garść tych dwóch mądrali, jak ci już raz mówiłam, wtedy może coś powiem. Nie dzisiaj, już idzie!
Stuknięcie drzwi dało się słyszeć na dole, w tej chwili Artur zdmuchnął świecę.
— Idę naprzeciw Jeremjasza — szepnął, biorąc z jej ręki świecznik — a ty Efri, pamiętaj, żądam od ciebie pomocy jak dziecko, które dawniej kochałaś. Przemów, a ja cię wezmę pod swoją opiekę.
Spotkał Jeremjasza na połowie schodów i oświadczył, że niechcący zgasił świecę. Flintwinch trząsł się ze złości i pchnął żonę tak mocno, że zatoczyła się z krzykiem na ścianę, a potem szedł w milczeniu, niby dozorca więzienny.
Państwo Sparkler zajmowali już własne mieszkanie. Urządzeniem zajęła się Fanny tak gorliwie, że było gotowe we wszystkich szczegółach, zanim pani Merdle wróciła do Londynu. Rozumie się, że panował tu komfort i zbytek, że młoda pani w niczem ustąpić nie chciała kosztownym wzorom, jakich jej dostarczył wspaniały pałac Merdlów.
Wieść o śmierci ojca zaskoczyła ją nagle pośród światowych rozrywek i zabaw, pogrążyła się na czas pewien w szczerym smutku i zmusiła do zajęcia się żałobnym strojem, od którego wymagała bardzo wiele.
Żałoba odsunęła ją od świata, skazała na nudy w domowem zaciszu, w towarzystwie męża, który całą miłością swoją nie umiał jej skracać godzin osamotnienia.
Nudne i smutne było letnie popołudnie. Dzień gorący