Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/236

Ta strona została przepisana.

Wstała, zdjęła kapelusz i z pomocą Maggi zaczęła sprzątać pokój, tak jak dawniej, Spryskała go orzeźwiającą jakąś wodą, uczuł woń lasu i świeże powietrze. Z koszyczka Maggi wyjęła lekkie galaretki, chłodzący napój, wino i pieczone kurczę. Ustawiła wszystko na stole. Sama usiadła przy oknie, otworzyła jakieś pudełko i zaczęła szyć firankę.
W pokoju robiło się jaśniej i milej. Maleńka Dorrit szyła w milczeniu, dla Artura jej widok stanowił wypoczynek. Patrzył na nią i z każdą chwilą czuł wyraźniej, jakiem szczęściem jest jej obecność, jakim skarbem jest serce tej drobnej istotki, jak mu jest droga, jak bardzo ją kocha.
Emi nie pozwalała mu wiele rozmawiać. Wstawała czasem, podawała mu chłodzący napój lub lekki posiłek, poprawiała poduszkę, którą umieściła mu pod głową, uśmiechała się słodko i wracała na swoje miejsce, aby szyć znowu, szybko, zręcznie i w milczeniu.
Tak upłynął dzień cały. Słońce zaszło wreszcie za dachy i mury. Emi białą firanką zasłoniła okno, stanęła przy nim z ręką opartą o poręcz, i po długiem wahaniu przemówiła cicho.
— Muszę odejść — zaczęła — ale chciałam przedtem pomówić jeszcze z panem, odkładałam ciągle... trzeba powiedzieć wkońcu... Już nie wyjadę z Anglji. Edward chce podróżować, więc niech jedzie. Kocha mię i zostawia mi swobodę. Chce, żebym była szczęśliwa, nic więcej.
Umilkła i spojrzała na bladą gwiazdeczkę, która zamigotała na wieczornem niebie. Nie odwracała oczu i zdawało się, że mówi do niej, że jej powierza swoje pragnienia, nadzieje.
— Nie wiem, ile przypadnie na mnie z majątku ojca, ale cóż mi po pieniądzach? Jakąż dla mnie miałyby wartość, gdybym nie mogła ich użyć dla tych, których kocham, przedewszystkiem dzisiaj... dla pana! Byłabym najnieszczęśliwszą, gdybym panu nie mogła pomóc. To jest tylko pożyczka, którą mi pan zwróci. Mogę czekać... z takiem wielkiem szczęściem w sercu, że mi wolno spłacić część długu, jaki zaciągnęłam niegdyś. Przecież mi pan nie odmówi tego szczęścia? Zawsze pan był