Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/242

Ta strona została przepisana.

— Nie mam tyle. Przychodzisz pan po raz trzeci i grozisz. Mówisz o papierach, które prawdopodobnie chciałabym odzyskać, ale... właściwie... pańskie słowa i groźby są tak nieokreślone... Przyjmij pan te warunki, jakie ja dać mogę, a nie... to rób, co ci się podoba. Wolę zginąć odrazu, niż być w twojej mocy.
— Śmiała z pani kobieta! Nieprawdaż, przyjacielu Flintwinch?
— Nie odpowiadaj mu — rozkazała pani Clennam. — Niech powie jasno, co ma do sprzedania, a nie... to skończmy, i niech sobie idzie.
Rigaud chciał ją przeszyć pełnem wściekłości spojrzeniem, ale spotkał kamienne, nieruchome oczy i uczuł się bezsilnym.
— Więc życzy sobie pani zaczął z ironicznym uśmiechem abym w tem rodzinnem kółku opowiedział otwarcie historję pewnego domu i pewnej rodziny? Ha, może to i niezły wcale pomysł. Bardzo pięknie! Był sobie niegdyś pewien stryj i bratanek. Stryj, człowiek surowy i twardego charakteru, synowiec nieśmiały, cichy, zafukany...
— Nie zbliżaj się, Jeremjaszu! — krzyknęła nagle Efri. — Nie zbliżaj się, bo wyskoczę! — Wiem o tym stryju i o tym bratanku, chociaż mię tu jeszcze nie było w tych czasach. Wiem o ojcu Artura, że go morzono głodem, że nie śmiał się odezwać w obecności stryja, wiem, jak go ożeniono!
Blandois posłał jej całusa i z uśmiechem zwrócił się do pani Clennam.
— Nadzwyczajna domyślność! — rzekł, skłaniając głowę jakby na znak uznania. — Rzeczywiście ożenienie się bratanka było... zdaje się... dosyć oryginalne. Stryj powiedział: „Wybrałem ci żonę, kobietę z charakterem, jakiej potrzebujesz, ponieważ nie masz własnej woli. Ubieraj się do ślubu“. Coś w tym rodzaju. I bratanek się ubrał, wziął ślub i wprowadził do domu małżonkę, kobietę z charakterem!
Mrugnął na panią Clennam, której brwi zbiegły się już w jedną linję, a między niemi zarysowała się na czole zmarszczka, głęboka i surowa.