Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/244

Ta strona została przepisana.

— Jest w mojem posiadaniu wraz ze szkatułką, pełną listów matki Artura i innych pamiątek rodzinnych.
— To kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo! — zawołała gwałtownie pani Clennam. — Gibert Clennam na łożu śmierci dopisał w testamencie, że przeznacza tysiąc funtów dla matki Artura i tysiąc funtów dla urodzonej w więzieniu siostrzenicy niedołężnego człowieka, który się nią opiekował, który był sprawcą jej szalonego małżeństwa. Nie oddałam odrazu tych pieniędzy, bo matka Artura była już umierająca, a niedołężny starzec zmarnowałby je niezawodnie. Nie oddałam ich do ręki owej siostrzenicy, bo wydarłaby jej rodzina i także zmarnowała. Ale nie zniszczyłam zapisu, chowałam go do czasu, a maleńką Dorrit wspomagałam w inny sposób, skuteczniejszy i trwalszy. Nie chciałam skrzywdzić tego dziecka, to nieprawda! Byłabym jej oddała owe tysiąc funtów chociażby wprost od siebie. Mogłam dać jej i dwa tysiące, jak było w testamencie, nie wyciągając starego szpargału.
— I dlatego zapewne został wkońcu spalony? zaśmiał się Blandois z zuchwałą miną.
— Został spalony — powtórzyła głucho. — Teraz dopiero rozumiem nikczemny podstęp Flintwincha. W dzień przyjazdu Artura on mnie do tego skłonił, ażeby mnie oszukać i mieć nade mną władzę. Teraz rozumiem. Skorzystał z mojej dumy czy słabości, że obawiałam się jedynej rzeczy, aby ten zapis nie dostał się w ręce Artura... Artura, który przysłał ten zegarek z dewizą: „Nie zapomnij!...“ Artura, który powziął jakieś podejrzenia... Nie o papier chodziło, ale o pieniądze, które zawsze myślałam oddać... więc kazałam mu w mojej obecności...
— Tak — odezwał się Flintwinch, wcale nie zmieszany — spaliłem inny papier, chciałem panią mieć w ręku. A dlaczego? Boś pyszna jak szatan i chciałaś mną rządzić. Nikt nie będzie rządził Flintwinchem. Chciałem cię przekonać o tem i dlatego...
— Wiem... — zawołała Efri — to... nie był sen, widziałam! Widziałam, jak oddał bratu tę szkatułkę, tak, widziałam! Po przyjeździe Artura... ach, rozumiem...