mu, że wiesz o wszystkiem? Czy nie zechcesz mię wybawić z jego szponów? Nie śmiem prosić cię w imię Artura.
Maleńska Dorrit zgodziła się natychmiast i zarzuciwszy płaszczyk, wyprowadziła panią Clennam na ulicę wprost z mieszkania dyrektora, omijając wewnętrzne podwórze.
Był śliczny wieczór letni. Na niebie migotały jasne gwiazdy, po dziennym skwarze powietrze stawało się orzeźwiające. Ludzie siadali na progach swych domów, odpoczywając po pracy i upale. Nikt teraz nie zwracał uwagi na panią Clennam, ponieważ nie szła sama i mniej było ludno.
Idąc pośpiesznym krokiem, znalazły się nakoniec obie przed ponurym domem Clennamów. Ale właśnie w tej chwili, gdy stanęły przed nim, rozległ się jakby grzmot.
— Co to jest? zawołała pani Clennam, śpieszniej podążając do drzwi.
Nagle Emi chwyciła ją za ramię. Dom zakołysał się, skrzywił jeszcze bardziej i z hukiem gromu runął, zasypując obie kobiety tumanem pyłu i gruzów.
Emi i pani Clennam krzyknęły z przerażenia. W chmurze pyłu ujrzały na chwilę sterczący komin, lecz i ten zachwiał się i runął także z ogłuszającym łoskotem.
Pani Clennam po raz ostatni cofnęła się z tłumionym jękiem. Chciała biec przed siebie, lecz upadła na ulicy.
Efri, która czekała na nią przed Marshalsea, a następnie podążała za swą panią, podbiegła teraz do niej. Pani Clennam żyła, ale nie mogła zrobić żadnego ruchu, nie mogła wydać żadnego dźwięku. Efri załamała ręce.
Dokoła gruzów zburzonego domu zebrał się tłum, nadbiegli strażacy, kopacze, zajęto się poszukiwaniem pogrzebanych. Rozpowiadano sobie, że zginęło stu ludzi, potem liczba malała, wyjaśniło się wreszcie, że mogło być dwóch tylko.
Lecz daremnie kopano przez noc całą i dzień następny, i znowu noc, dopiero po 36 godzinach odnaleziono zwłoki cudzoziemca, który niegdyś nazywał się Rigaud-Blandois.
Flintwincha wciąż nie było. Rozchodziły się wprawdzie
Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/250
Ta strona została przepisana.