wieści, że poszedł po butelkę wina do piwnicy, że został tym sposobem ocalony, że się odzywa, że przez rurę żywią go mlekiem i wódką, że podobno obojczyk tylko ma złamany.
Tymczasem straż odeszła, zaprzestano kopać, Jeremjasza Flintwincha pod gruzami nie znaleziono.
Zaczęły wówczas krążyć inne wieści: w ciągu ostatniego tygodnia wymienił na gotówkę wiele weksli. Efri przypomniała sobie, iż wybierał się jakby w podróż, chociaż o tem nie wspomniał ani razu.
Maleńka Dorrit troskliwie czuwała nad chorym, pomagała jej Maggi, Babtysta i Plornishowie, ale choroba była uporczywa, gdyż źródło jej tkwiło w duszy Artura Clennama. Czuł się na dnie przepaści i nie widział drogi i nie widział celu, aby się z niej dźwigać. Straszny jest stan człowieka, kiedy powie sobie: wszystko skończone.
Jednak Emi nie ustawała, nie wątpiła i nie odstępowała chorego. Dyrektor więzienia ofiarował jej mieszkanie, wszyscy ją otaczali życzliwością, wszędzie znajdowała w tej sprawie poparcie.
Ale nie mogła zająć się wyłącznie zdrowiem Artura, życie nie jest jedną koleją na drodze, tysiąc nitek stanowi siatkę, w której plączą się nasze chęci i zamiary.
Troszczyła się o Fanny i jej zmartwienia, troszczyła się o Tipa i jego zrujnowane życie. Fanny wojowała ze świekrą, rządziła mężem, narzekała lub pyszniła się swem stanowiskiem, które dzięki stosunkom Edmunda Sparklera zapewniało jej swobodne życie w świecie zabaw i walk towarzyskiej próżności.
Pani Merdle, jako nieszczęśliwa wdowa, oszukana przez niegodziwego spekulanta, znalazła wyrozumiałość i współczucie, świat uznał za właściwe nie zrywać z nią stosunków, ponieważ urodziła się w tej sferze i zawsze do niej należała. Ocalone klejnoty i pałac Sparklera zapewniały jej byt wygodny.
Tip rozpił się, zmarnował zdrowie i wiódł próżniacze ży-