Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/254

Ta strona została przepisana.

słowa. Może pani będzie łaskawa pozdrowić ją od starego przyjaciela.
Miss Wade nawet nie odpowiedziała.
— Przegrana sprawa — rzekł pan Meagles do żony, wróciwszy do hotelu, gdzie na niego oczekiwała. — Z niczem powracamy do Anglji.
Odpłynęli tegoż wieczora, następnego dnia byli w Londynie i wprost z dworca udali się do Marshalsea.
Było to przed wieczorem. John oznajmił, że miss Emi od rana udała się dzisiaj do miasta, więc napewno wkrótce powróci. Pan Clennam ma się lepiej. Jeśli się państwo nie śpieszą, może zaczekają na miss Emi w mieszkaniu dyrektora, które obecnie zajmuje.
Pan Meagles zgodził się chętnie. Nie chciał wejść do Artura bez porozumienia się z Emi, obawiał się, że wzruszenie mu zaszkodzi.
W pokoju Emi było posępnie i duszno, brak powietrza w tej ciasnej, zamurowanej przestrzeni przygnębiająco działał na pana Meagles. Chłodził się chustką i narzekał głośno.
Wtem drzwi się otworzyły.
Odwrócił się pospiesznie, pewny, że ujrzy maleńką Dorrit, i stanął z otwartemi ustami, jak zadziwione dziecko.
— Mamo, mamo! — zawołał nagle. — Tettycoram!
Tettycoram klęczała już przed nimi pochylona nad małą, drewnianą szkatułką, z misternem okuciem i dwoma zamkami.
— Przebaczcie, dobrzy państwo! weźcie mię do siebie! — wołała, płacząc i śmiejąc się razem. — Zabrałam jej szkatułkę!
— Tetty! zawołała pani Meagles serdecznie Co to jest, moje dziecko?
— Byłam w drugim pokoju. Nie pozwoliła mi pana zobaczyć, ale słyszałam wszystko. Słyszałam, że skłamała. Przy mnie Blandois oddał jej szkatułkę. Nie chciała wziąć, to prawda, ale jej zostawił. Ta sama!
— Moja Tetty rzekł pan Meagles, kładąc jej rekę na głowie — skądże, moje dziecko, wzięłaś się tu razem z nami?