Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/255

Ta strona została przepisana.

— Płynęliśmy na jednym statku, tylko bałam się jeszcze pokazać. Potem w przystani wsiadłam do dorożki i kazałam jechać za państwem. Ona nie oddałaby nigdy tej skrzyneczki, skoro raz powiedziała, że jej nie ma. Wolałaby rzucić ją w morze. A ja zabrałam i jest! To ta sama! Może za to państwo przebaczą mi moją głupotę. Teraz wiem, jak źle zrobiłam, jaka byłam niemądra i niewdzięczna.
Pani Meagles podała rękę Tettycoram, żeby ją podnieść z kolan, pan Meagles zacierał ręce, oboje okazywali szczerą radość, obsypując skruszoną Tetty pieszczotami, wypytując o szczegóły ich krótkiej rozłąki.
— Byłam nieszczęśliwa — powiedziała szczerze, zalewając się łzami. — O, dawno żałowałam tego, co się stało, coraz bardziej. Ona dawniej umiała podburzać mię do złości, często jednem spojrzeniem. A jak mię złość ogarnie, to już sama nie wiem, co mówię. Wierzyłam jej. Ale potem... Potem ją poznałam. Potem zrozumiałam, jaka to dziwna natura. Wszędzie widzi zło tylko, wszystko dobre na złe tłumaczy. Chciała mię przekonać i dała mi swój pamiętnik, a ja wtedy dopiero zrozumiałam, jaka jest ona, i jak zawiniłam. Teraz już jestem inna. A jeśli mię złość weźmie, będę liczyć do pięćdziesięciu! Do tysiąca!
Drzwi otworzyły się znowu i weszła maleńka Dorrit. Pan Meagles w milczeniu wskazał jej szkatułkę i twarz Emi rozjaśniła się radością. Teraz mogła spokojną być o tajemnicę, mogła ukryć ją przed Arturem. Może mu powie kiedyś to, co jego dotyczy, ale resztę zapomniała już na zawsze.
— Droga miss Dorrit — rzekł pan Meagles serdecznie — chciałbym natychmiast zająć się sprawą Clennama. Czy można go dziś widzieć?
— Wolałabym go pierwej przygotować. Zresztą... zobaczę, jak się teraz miewa.
Wyszła. Pan Meagles stał w otwartem oknie i widział, jak przechodziła przez więzienne podwórze. Skinął na Tetty.
— Chodźno, spojrzyj, moje dziecko, na tę drobną dziew-