Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/260

Ta strona została przepisana.

ze mną bardzo delikatnie, ażeby popisywać się swoją dobrocią. Rozumiałam ją dobrze i panując nad gniewem, z zimną krwią, okazywałam jej na każdym kroku, że mnie nie oszukała, że rozumiem ją dobrze i potrafię się bronić. Jeśli przysuwała mi wino, nalewałam sobie wody, jeśli mię częstowała jakimś przysmakiem przy stole, dziękowałam i brałam, co było najlichszego. Tym sposobem zachowałam swoją niezależność.
Dzieci były miłe i mogły przywiązać się do mnie, gdyby nie stara niańka. Ta obłudna kobieta nie dała mi chwili wytchnienia. Pierze moje suknie, naprawia bieliznę, ustawia kwiaty na moim stoliku, uczy dzieci, jak mają mnie kochać i szanować.
W takich warunkach długo nie mogłam wytrzymać. Oświadczyłam to pani domu, zostawiając jej do wyboru moją pracę lub niańkę. Stanęła w jej obronie. Usiłowała mię przekonać, że ta kobieta służy mi z całego serca, że oni oboje z mężem mają dla mnie taką życzliwość.
Otwarcie powiedziałam, co o tem wszystkiem myślę, i porzuciłam tych obłudnych ludzi.
Kilkakrotnie zmieniałam miejsce, wreszcie znalazłam się w domu bogatym, gdzie miałam jedną tylko, starszą wychowankę, panienkę piętnastoletnią. Ich krewny, młody człowiek, zdobył moje zaufanie, zostaliśmy zaręczeni, ślub miał odbyć się za pół roku, a potem czekał nas wyjazd do Indyj, gdzie mój narzeczony miał piękne stanowisko.
W ciągu tego półrocza oceniłam lepiej nasz stosunek. On uważał, że jestem piękna, że niedrogo kupuje taki towar, i chciał tem popisywać się przed przyjaciółmi. Zrozumiałam to zaraz i postąpiłam, jak należy. Nie myślałam o stroju, któryby uwydatnił te zalety, w towarzystwie milczałam jak zaklęta. Zaczęły się spory. Powiedziałam mu, że nie będę jego lalką, że zabraniam zbliżać się do mnie przy ludziach.
Wówczas całe wieczory rozmawiał gdzieś zdaleka z moją uczennicą, a ja byłam samotna pomiędzy obcymi. Potem ona i matka wychwalały go przede mną, żeby mnie upokorzyć, żebym się zastanowiła, czy jestem warta takiego męża.