Tak była bardzo mała i cichutka.
Powinna zostać moją chrzestną córką — odezwał się odźwierny, patrząc na maleństwo jakimś ojcowskim wzrokiem.
Pan Dorrit spojrzał na niego niepewny.
— Trzymałbyś ją pan do chrztu? — spytał wreszcie.
— Bardzo chętnie — zawołał dozorca z widocznem zadowoleniem.
Ochrzczono zatem małą w najbliższym kościele w niedzielę
po południu, kiedy odźwierny był wolny, i chrzestny ojciec z dumą niósł ją zpowrotem do domu, zapewniając, że całem sercem wyrzekł się w jej imieniu wszelkich spraw szatana.
Odtąd miał pewne prawa do Maleńkiej i korzystał z nich
chętnie. Skoro zaczęła chodzić i mówić cokolwiek, kupił dla niej wysokie drewniane krzesełko i stawiał je obok swego przed kominkiem, na którym płonął zwykle słaby ogień. Maleńka polubiła izbę odźwiernego, jej kominek i ciepło, swój wysoki stołek i tanie cacka, jakie na nim znajdowała. Przywiązała się także do chrzestnego ojca i często można było widzieć jej drobną postać, przebywającą z trudem kilka schodków, ażeby dostać się do jego stancji.
Zdarzało się, że zasypiała przed kominkiem na wysokim
swoim stołeczku, — wówczas odźwierny lekko i ostrożnie zarzucał jej na głowę swoją dużą chustkę od nosa. Jeśli nie spała, ubierała lalki, rozmawiając dziecinnym językiem o częściach garderoby swego dziecka.
Ona sama prawdopodobnie nie umiałaby określić, kiedy
zauważyła, że furtka żelazna, otwierająca się zczasem dla każdego z mieszkańców, dla jej ojca jedynie była zawsze zamknięta. Wtedy też poraź pierwszy zdała sobie sprawę, że tam za murem jest jakiś świat inny, bez murów, furtki, klucza i dozorcy. Może myślała o nim, kiedy usuwając się od zabawy z dziećmi, stawała przy kracie lub przez okno patrzyła na błękitne niebo i nieznaną jej przestrzeń, oną murami obcych, nieznanych jej domów.
Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/30
Ta strona została przepisana.