Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/40

Ta strona została skorygowana.

telka piwa, solniczka i pieprzniczka, chleb pokrajany starannie, — zastawa sprawiała przyjemne wrażenie.
Mała Dorrit na widok gościa szeroko otworzyła oczy, twarz jej oblała się nagie rumieńcem, a potem zbladła bardzo. Artur starał się uspokoić ją gestem i spojrzeniem.
— Wiljamie — zaczął Fryderyk, zbliżając się do stołu — pan Clennam, przyjaciel Emi, pragnął cię odwiedzić i poznać.
— Miło mi złożyć uszanowanie ojcu miss Dorrit, którą miałem przyjemność poznać — odezwał się Artur.
— Bardzo mi przyjemnie, witam pana, panie Clennam — mówił starzec tonem ojcowskim. — Fryderyku, krzesło. Proszę, niech pan spocznie.
Artur dziękował, niebardzo wiedząc, o czem mówić.
— Witam pana uprzejmie — powtórzył pan Dorrit z uroczystą powagą patrjarchy. — Jestem przyzwyczajony do tego rodzaju odwiedzin, bo... może Emi mówiła panu, że jestem ojcem Marshalsea?
— Słyszałem o tem — odparł Artur w przekonaniu, że sprawia mówiącemu przyjemność.
— Wiesz pan także zapewne, że Emi się tu urodziła? Dobre dziecko, bardzo dobra córka, cała moja pociecha. Emi, kochanie, podaj talerz i dla pana. Pan wybaczy, że posiłek nasz jest skromny, panie Clennam.
— Dziękuję bardzo, jestem po kolacji.
Emi podała kotlet, przysunęła ojcu talerz z chlebem, nalała mu piwa i usiadła spokojnie obok niego, niby jedząc kawałek chleba, choć Artur widział, że była zanadto wzruszona, aby przełknąć cokolwiek. Nie rozumiał on dobrze tej rodzinnej sceny, lecz widział jej kochające spojrzenie, które z wyrazem najwyższej miłości i serdecznego żalu ogarniało poważną postać ojca.
— Co robi dzisiaj Fanny? — zapytał pan Dorrit, zwracając się do brata.
— Wybiera się na miasto z Tipem. Zaraz pójdziemy razem.
— Tip i Fanny to moje dzieci — zwrócił się do Artura. — Pan tutaj poraz pierwszy?