Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/48

Ta strona została skorygowana.

— Pani jada tam czasem?
— Ja? — spytała zdziwiona. — O, nie, nigdy tam nie chodzę.
— Jeszcze raz przepraszam panią — zaczął znowu Artur — za wczorajszą wizytę bez jej pozwolenia. Pragnę wiedzieć dokładnie, jak się pani poznała z moją matką. Czy pani przedtem nigdy nie słyszała jej nazwiska?
— Nigdy, panie.
— Ojciec nie znał go także? Jest pani pewna?
— Jestem pewna — odpowiedziała ze zdziwieniem. — Ojciec mówi ze mną o wszystkiem, lecz nie wspominał go nigdy.
Widział jej zadziwienie i niepokój, jaki budził mimowoli swemi pytaniami, i zdjęło go jakieś ojcowskie uczucie dla tej małej dziewczynki, która szła obok niego, niby dziecko, i zarazem pomyślał, że sądząc po jej zachowaniu się, on musi wydawać się jej jakgdyby ojcem.
Wiatr szarpał wściekle, więc zaproponował, żeby wsiedli w dorożkę, ale odmówiła mu prawie z przestrachem. Nic nie robiła sobie z niepogody, przywykła chodzić po deszczu i słocie.
Wiedział, że mówi prawdę, lecz to wzbudziło tem żywsze współczucie. Czuł ból w sercu, kiedy pomyślał, jak to maleństwo biegnie w nocy, wśród ciemności, przez deszcz i wicher, do ogniska domowego, które oglądał wczoraj.
— Wiem — zaczęła teraz Emi głosem drżącym — że pan wczoraj był dla ojca... bardzo dobry... ale... ale... — mówiła dalej, opanowawszy wzruszenie — przyszłam dzisiaj głównie dlatego, że... że nie chciałabym, ażeby pan mylnie sądził o moim ojcu. Nie można go tak sądzić, jak człowieka wolnego. Od tylu lat zamknięty jest w więzieniu. Jestem pewna, że bardzo zmienił się od tego czasu.
— Bynajmniej nie sądzę ojca surowo... — chciał się tłumaczyć Artur, ale przerwała mu żywo.
— On nie ma się czego wstydzić — rzekła z przekonaniem. — Mogę być dumna z niego! Trzeba go tylko poznać. Żądam sprawiedliwości, nic więcej. Wszystko, co mówił wczo-