Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/73

Ta strona została przepisana.

szmer zagadkowy, tajemniczy. Jakże miała nie wierzyć w duchy i upiory, kiedy już lata całe słyszała ich ciche stąpania, ich szepty, a nieraz może groźne walki.
To sprawiało, że była zawsze wystraszona i często nie wiedziała, czy nie śni na jawie, czy niewidzialne istoty w tym domu nie rzuciły na nią uroku, który nie pozwala jej odróżnić snu od rzeczywistości.
Niedawno przecież, bo przed paru dniami, gdy tak samo siedziała przed kominkiem, usłyszała najwyraźniej gdzieś za sobą mocne tarcie, jakgdyby ktoś przeciskał się ciasnym otworem, osypując gruz i kamienie, potem trzy — cztery mocne uderzenia, od których zadrżała podłoga, a serce jej uderzyło tak gwałtownie, jakby chciało wyrwać się z piersi. Zdawało jej się także, iż uczuła dotknięcie zimnej ręki.
Przerażona, drżąc cała, szczękając zębami, znalazła tyle siły, że chciała uciekać, zobaczyć ludzi, ujrzeć słoneczne światło i świat rzeczywisty.
Ale na schodach usłyszała głosy, które nagle zwróciły jej uwagę: to oni się kłócili. Tak, kłócili. Głos męża podniesiony rozlegał się głośno, to znowu twarde, suche, odpowiedzi pani.
Cicho, na palcach posunęła się aż do drzwi.
— Dość tych głupstw! — wołał Flintwinch podniesionym głosem. — Co pani sobie myśli? Rzuciła się pani na mnie.
Tak, słyszała te słowa biedna Efri i czyż mogła przypuszczać, że to się dzieje na jawie?
— Dziwne masz wyrażenia, Jeremjaszu — odezwała się surowo pani Clennam. — Zrobiłam ci uwagę, że bez zastanowienia za wiele dziś mówiłeś przy Arturze. To nie było potrzebne.
— Rzuca się pani na mnie — mocno powtórzył Flintwinch — a ja na to nie pozwolę. Nie pozwolę. Nie gadam nigdy bez zastanowienia i wiem, co powiedziałem i dlaczego. Może powiem kiedy i więcej. Nie byłem przyjacielem jego ojca, nie lubię ludzi słabych i bez woli. Jeśli od pierwszej chwili stanąłem przy pani, to dlatego, że jesteś kobietą stanowczą i, co postanowiłaś, to się stać musiało. Ale w tej sprawie pani obo-