Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/75

Ta strona została przepisana.

jak zechce, dopóki się będzie Panu Bogu podobało zachować mnie przy życiu.
— I nic więcej? — spytał, Jeremjasz, mrużąc oczy i gładząc swój podbródek.
— A czegóż chciałbyś więcej? — surowo przemówiła pani Clennam.
Długą chwilę trwało zupełne milczenie, biednej Efri zdawało się, czy śniło, że mąż i pani Clennam patrzyli sobie w oczy dziwnym wzrokiem. Nakoniec usłyszała przytłumiony szept Jeremjasza.
— A wie pani, gdzie ona mieszka?
— Nie.
— Ale chce pani wiedzieć!
— Gdybym chciała, mogłam ją przecież zapytać i wiedziałabym dawno.
— Więc pani nie życzy sobie wiedzieć jej adresu?
— Nic mię to nie obchodzi.
Jeremjasz westchnął głośno i głęboko, potem mówił powoli, kładąc nacisk na każde słowo.
— Co do mnie, wiem, gdzie mieszka, dowiedziałem się, przypadkiem naturalnie.
— Gdziekolwiek mieszka — podniosła znów głos pani Clennam, niemniej wyraźnie wymawiając każdy wyraz — jest to jej tajemnica, i nie mam bynajmniej zamiaru jej badać.
— To najwygodniej! — zauważył Flintwinch.
— Jeremjaszu — zaczęła surowo pani Clennam — nie skarżę się, nie szemrzę na Boskie wyroki, które mię tu przykuły w czterech ścianach, lecz jeśli to przymusowe więzienie odcięło mię od świata i wszystkich jego przyjemności, daje mi także prawo nie widzieć i nie wiedzieć wielu rzeczy.
Efri usłyszała nagle ruch fotela i mocne szarpnięcie dzwonka. Skoczyła z wielkiem przerażeniem, zbiegła ze schodków, wpadła do kuchenki, usiadła przed kominkiem, i drżąc cała w lęku przed jakiemiś widziadłami, zarzuciła fartuch na głowę.
Dzwonek odezwał się znowu raz, drugi, ale ona jakby zamarła. Usłyszała na schodach ciężkie kroki męża, ale zdawało