Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/77

Ta strona została skorygowana.

Raz wieczorem, wezwana uderzeniem młotka, ujrzała przed sobą Artura.
— Dobrze, że cię widzę, Efri, i że jesteś sama, chciałbym cię o coś zapytać — przemówił do niej cicho, rozglądając się uważnie dokoła.
Ale Efri, jak obłąkana, odskoczyła od niego, ręce podnosząc do góry.
— Nic nie pytaj, nic nie mów! — zawołała. — Boję się, boję! boję! Boję się ludzi i boję się duchów. Nie wiem, czy śpię, czy żyję! Boję się — w tym strasznym domu!
I uciekła.
Rzeczywiście, podobne życie mogło ją doprowadzić do obłędu. Siedząc w kącie skurczona, w słabo oświetlonym pokoju, z natężonym słuchem na najlżejszy szelest, wpatrzona w mroczną przestrzeń zdawała się wywoływać wzrokiem jakieś widziadła, dla nikogo w tej chwili nieuchwytne.
Zwykle jednak siedziała cicho, nie zwracając na siebie uwagi, i tylko niekiedy zrywała się nagle, wybiegając z krzykiem na środek pokoju.
— Słyszysz! słyszysz ten szelest, Jeremjaszu? — powtarzała, drżąc całem ciałem.
Ale szelestu już nie było słychać, a Jeremjasz groził jej pięścią, obiecując w sposób dotkliwy przywrócić ją do przytomności.


ROZDZIAŁ IX: SZCZĘŚLIWE GNIAZDO.

W sobotę Artur wybrał się dość wcześnie, ponieważ dzień był pogodny i suchy, odwiedzić znajomych z ostatniej podróży, państwa Meagles, którzy mieszkali kilka wiorst za miastem, w Twickenham (Tuikenhem). Postanowił przebyć tę drogę piechotą, gdyż czuł potrzebę ruchu na świeżem powietrzu, pragnął wydostać się chociaż na krótko z pośród wysokich domów, kominów i ciżby, i pod szerokiem niebem, pośród swobodnej przestrzeni „pozwolić myśli także błądzić i bujać swobodnie“.
Spotkanie z panem Meagles przypomniało mu ostatnią