Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

W oczach Tettycoram błysnęło zniecierpliwienie czy niechęć, ale odpowiedziała swobodnie.
— Spotkałam ją koło kościoła. Napisała do mnie, że chce się ze mną widzieć.
— Nie ciśnij mię tak, Tetty! — zawołała Pieszczotka urażona.
Dziewczyna nagle cofnęła się, skrzyżowała ręce przed sobą i spojrzała wyzywająco.
— Napisała mi — zaczęła głośno, mierząc dumnem spojrzeniem swoją młodą panią — że jeżeli źle mi tu będzie, mogę się każdej chwili udać do niej. Prosiła, żebym pomyślała o tem i dała jej odpowiedź ustną tam, koło kościoła.
— Tetty! — rzekła Mini łagodnie, wyciągając rękę za siebie.
Lecz Tettycoram stała wciąż nieporuszona, nie zmieniając wyrazu twarzy.
— Moje dziecko — rzekł pan Meagles — policz do dwudziestu pięciu!
Tetty mrugnęła nagle powiekami, rzuciła w jego stronę przelotne spojrzenie i napewno nie doliczyła do dwudziestu, gdy pochyliła się ku swojej pani, która łagodnie powiodła ręką po jej twarzy.
Następnie szybko wybiegła z pokoju.
— Gwałtowny charakter — zauważył pan Meagles — ale dobre, uczciwe serce.
Wieczorem Mini grała i śpiewała, pan Meagles rozpytywał pana Doyce o jego ostatnie pomysły, pani Meagles mówiła o Pieszczotce, a Artur słuchał i tłumił westchnienie, gdyż ciche, serdeczne współżycie tych ludzi zdawało mu się rajem.
Przy rozstaniu pan Doyce prosił o półgodzinną audjencję jutro rano. Usłyszawszy to, Artur został trochę dłużej i zwrócił się do pana Meagles.
— Mam do pana prośbę.
— Bardzo mi będzie miło.
— Niedawno jestem panu znany, lecz w dość długiej podróży zbliżyły nas okoliczności. Byłem z panem dość szczery