Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/87

Ta strona została skorygowana.

się, że jest pusty, wreszcie spostrzegł Emi, opartą o poręcz i patrzącą na rzekę. Była tak zamyślona, że go nie widziała, chociaż przeszedł koło niej raz i drugi. Więc zatrzymał się wreszcie obok.
— Miss Dorrit!
Zadrżała i odstąpiła parę kroków, jakgdyby przerażona widokiem młodzieńca i patrzyła na niego niespokojnie. Nie było to zachęcające przyjęcie i John zmieszał się także.
— Przeszkodziłem pani, miss Emi — odezwał się nieśmiało.
— Rzeczywiście... trochę... — odparła łagodnie — myślałam, że jestem tu sama.
— Przepraszam panią — szepnął John nieśmiało — lecz ojciec pani, którego miałem zaszczyt odwiedzić, powiedział...
Emi zasłoniła nagle twarz rękami i szepnęła: — Ach, ojcze, ojcze! — takim bolesnym głosem, że serce Johna uderzyło najgorętszem współczuciem.
— Miss Emi — zaczął żywo — ojciec jest zdrów, zastałem go w dobrym humorze, był dla mnie tak uprzejmy, że... że...
— Ach, ojcze! ojcze! — powtórzyła biedna dziewczyna, nie odsłaniając oczu.
Nagle wyjęła chustkę, przycisnęła ją do twarzy i szybko iść zaczęła w stronę domu.
John stał na miejscu, niby skamieniały. Lecz po chwili zaczął biec za nią.
— Miss Emi, proszę — wołał drżącym głosem — niech się pani zatrzyma. Ja odejdę, jeśli pani chce być sama!
Zatrzymał ją istotnie ton szczerego bólu w głosie niefortunnego wielbiciela.
— O Boże! co mam zrobić? — zawołała prawie z rozpaczą.
John nie widział jej nigdy w takiem uniesieniu. Zawsze była spokojna i pogodna. To też zadrżał od czubka kapelusza aż do nowych podeszew swojego obuwia. Pragnął się wytłumaczyć i usprawiedliwić. Nie chciał przecie wyrządzić jej żadnej przykrości, a tem bardziej obrazić.
— Miss Emi — zaczął drżący — ja nie wiem doprawdy... ja rozumiem... żaden Chivery nie był nigdy gentlemanem. Ja