O mnie myśl jak najmniej, dobry Johnie. Jak najmniej. To będzie dla nas obojga najlepiej, i o to cię proszę. Znamy się od dzieciństwa, pozostańmy dla siebie, czem byliśmy dotąd. Czy spełnisz moją prośbę?
John był okropnie blady, zdawało się, że z trudem stoi na słabych nogach, przyrzekł jednak, że choć jest najnieszczęśliwszym z ludzi, spełni, czego żąda od niego miss Dorrit, gdyż jej wola na zawsze będzie dla niego prawem.
— Więc do widzenia, Johnie — rzekła, podając mu rękę. — Życzę ci, żebyś znalazł dobrą żonę, i jestem pewna, że będziesz szczęśliwy, bo zasługujesz na to. Do widzenia.
Ujął podaną rękę i trzymał ją, walcząc z bólem i wzruszeniem. Biedne serce pod kamizelką w złote kwiatki biło mocno, nierówno i gwałtownie, nagle wybuchnął łzami.
— Nie płacz, Johnie! — zawołała z żywem współczuciem Emi. — Proszę cię, nie płacz. I bądź zdrów, dobry Johnie. Niech cię Bóg błogosławi.
— Zostań z Bogiem, miss Emi!
I pobiegł szybko naprzód.
Emi usiadła na ławce, zasłoniła twarz chustką i oparła głowę o poręcz, jakgdyby nie mogła unieść jej ciężaru.
A biedny John przebiegał szybkim krokiem najciaśniejsze ulice i zaułki, układając w rozpaczy nowy nagrobek dla siebie:
Od kilku dni Emi niepokoiła się o siostrę i chciała się rozmówić z nią jasno i szczerze z powodu pięknej złotej bransoletki, którą Fanny dostała od żony bankiera, pani Merdle.
Nawet w Marshalsea wiedziano, że bankier Merdle jest