Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/91

Ta strona została przepisana.

Wymówiła niedbale, ale z pewną dumą nazwę arystokratycznej ulicy i spojrzała na siostrę. Emi zapewniła, że może iść wszędzie.
Niewiele rozmawiając, znalazły się wreszcie w tej najbogatszej dzielnicy Londynu. Fanny stanęła przed najwspanialszym pałacem i zadzwoniła śmiało.
Upudrowany lokaj otworzył natychmiast drzwi. Za nim ujrzały dwóch innych lokajów, równie strojnych i pudrowanych, lecz skoro tylko Fanny wymieniła swoje nazwisko, oświadczając, iż pragnie widzieć się z panią Merdle, wszyscy trzej lokaje pochylili głowy, a jeden z nich oświadczył, iż pani jest w domu i prosi pannę Dorrit.
Pod jego przewodnictwem weszły po szerokich schodach, na których miękki dywan tłumił odgłos kroków, i podziwiając bronzy, lustra i obrazy, mijały szereg wspaniałych salonów. W jednym z nich lokaj prosił je uprzejmie, aby zechciały spocząć, a sam poszedł dalej.
Emi rozglądała się wkoło olśniona. Najświetniejsze jej marzenia o przepychu nie mogły się porównać z cieniem tej rzeczywistości, i może chciała zwierzyć się z tem siostrze, ale Fanny zsunęła brwi surowo i oczyma wskazała jej portjerę u drzwi. Emi umilkła, a z poza portjery ukazała się wkrótce strojna, piękna dama, obwieszona wspaniałemi klejnotami, które okrywały jej szyję, biust i ręce.
— Moja siostra, pani Merdle — prezentowała Fanny.
— Bardzo mi przyjemnie, miss Dorrit, ale nie wiedziałam, że pani ma siostrę.
— Nie mówiłam pani o tem — odpowiedziała Fanny.
— Artystka? — zapytała pani Merdle, patrząc na Emi przez lornetę.
— Nie — krótko odrzekła Fanny.
— Nie? W istocie nie wygląda na artystkę, jakkolwiek jest zachwycająca.
— Moja siostra — zaczęła Fanny tonem obojętnym i wyniosłym zarazem — jest ciekawa, jakim sposobem miałam zaszczyt