Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/92

Ta strona została skorygowana.

i przyjemność poznać panią. A ponieważ stosownie do życzenia pani byłam obowiązana odwiedzić ją raz jeszcze, ośmieliłam się przyjść z siostrą, aby, jeżeli łaska, z ust pani usłyszała tę historję. Czy pani zechce powiedzieć jej, czemu zawdzięczam jej łaskę?
— Zdaje mi się — zauważyła pani Merdle — że wiek tej młodej osoby...
— Jest niewiele młodsza ode mnie — wtrąciła Fanny — chociaż wygląda na dziecko.
— W takim razie — zaczęła pani Merdle. — Cicho, ptasiu!
Ostatnie słowa zwrócone były do papugi, która uważała za swój obowiązek mieszać się głośno do każdej rozmowy.
— Ponieważ siostra pani życzy sobie — z uśmiechem przemówiła pani Merdle do małej Dorrit — abym na zakończenie naszego spotkania wyjaśniła okoliczności, które dają o niej najpochlebniejsze świadectwo, postaram się zastosować do jej prośby. Mam syna, panno Dorrit. Młody chłopiec, lat dwadzieścia parę (poraz pierwszy bardzo młodo wyszłam zamąż). Młody człowiek wesoły, trochę lekkomyślny, rzecz zwykła w jego wieku, nadzwyczajnie wrażliwy estetycznie, miękkiego serca chłopiec. Może po mnie odziedziczył tę wrażliwość, gdyż jestem jak mimoza... Cicho, ptasiu!
Poprawiła się w swojem miękkiem gniazdku, wśród purpurowych i złotych poduszek, i zaczęła mdlejącym głosem:
— Syn mój nadto wrażliwy, jako młody człowiek, a świat ma wymagania, pewne zasady i formy... Nie żyjemy w stanie natury, pani to rozumie przecież?... Cicho, ptasiu!
Przesunęła lśniącym od brylantów palcem po kruczych brwiach i westchnęła.
— Matka tylko zrozumieć może moją trwogę, skoro przed kilku dniami dowiedziałam się przypadkiem od bardzo życzliwej osoby, że syn mój, nierozważny młody człowiek, bez wiedzy matki zaproponował małżeństwo pięknej tancerce, prawdziwej ozdobie jakiegoś drugorzędnego teatrzyku... Oceniłam niebez-