Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/93

Ta strona została przepisana.

pieczeństwo w mgnieniu oka i bez wahania udałam się osobiście do owego nieznanego teatrzyku, aby ostrzec młodą osobę. Artyści tak nie zdają sobie sprawy ze swego stosunku do życia! Cicho, ptasiu!
— Przekonała się pani jednak, że jej obawy o syna były przesadzone — zauważyła Fanny.
— Przekonałam się, że piękna tancerka, której się obawiałam, jest osobą z ambicją, osobą nieco żywą, energiczną w słowach, ale rozumiejącą wymagania towarzyskie, czego dała najlepszy dowód, odmawiając memu synowi swej ręki. Z tego powodu...
— Może pani zechce dodać — przerwała Fanny żywo — iż odmowa moja poprzedziła ukazanie się pani w teatrze. Wyraźnie wówczas powiedziałam pani, iż jakkolwiek los obszedł się z nami okrutnie, pod względem urodzenia i pod względem towarzyskim nie uważam się za niższą od państwa, a małżeństwo z panem Sparkler nie byłoby dla mnie zaszczytem.
Pani Merdle w milczeniu obserwowała Fanny przez lornetę i z najsłodszym uśmiechem skinęła jej głową twierdząco.
— Właśnie to samo chciałam powiedzieć twojej siostrze, panno Dorrit — zapewniła. — Postąpiłaś bardzo rozumnie i zupełnie samodzielnie, to też byłam tem tak wzruszona, iż nie biorąc ci za złe pewnej goryczy w słowach, pod wpływem najszczerszego dla ciebie uznania zdjęłam z ręki bransoletkę i prosiłam, abyś chciała ją przyjąć na pamiątkę porozumienia się w tej sprawie. Cicho, ptasiu!
— Chciałam tylko, ażeby pani pamiętała, że choć ubodzy dziś i nieszczęśliwi, jesteśmy zawsze dziećmi gentlemana i tego nam nikt nie odbierze.
— Słowem — zakończyła pani Merdle — rozstałyśmy się w zupełnej przyjaźni, i prosiłam uprzejmie siostry pani, aby była tak dobra udać się do mej krawcowej i przyjąć ten skromny dowód mojego poważania.
— Fanny! — szepnęła Emi, podnosząc na siostrę pełne wyrazu spojrzenie.