Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom I.djvu/044

Ta strona została skorygowana.

Wkońcu musiał zmienić narzędzie, które trzymał w ręku, na nóż szewcki. Nóż leżał nie z tej strony, z której stała córka. Wziął go więc do rąk i znów wrócił do pracy, gdy nagle dojrzał rąbek sukienki... Podniósł głowę i ujrzał pannę Manette. Dwaj mężczyźni chcieli się zbliżyć, ale zatrzymała ich ruchem dłoni. Nie bała się, że pchnie ją nożem, czego bali się oni.
Wpatrzył się w nią z lękiem a wargi jego musiały szeptać jakieś wyrazy, chociaż żaden dźwięk się z nich nie wydobywał. Powoli, oddychając ciężko, wyszeptał:
„Co to jest? Co to?!“
Z oczu jej płynęły łzy. Przytknęła dłonie do ust i posłała mu pocałunek. Potem położyła je na piersi, jakby chciała przytulić jego skołataną głowę.
„Czy jesteś córką dozorcy więziennego?“
„Nie!“
„Kim jesteś?!“
Nie dowierzając jeszcze, czy potrafi zapanować nad głosem, usiadła obok niego na ławce. Usunął się, ale położyła mu rękę na dłoni; dziwny dreszcz wstrząsnął nim i przeszedł po całem jego ciele. Odłożył nóż i nie odrywał od niej oczu.
Złote włosy, które nosiła w długich lokach, odgarnięte z czoła, spadały jej na ramię. Ostrożnie, przysunąwszy rękę, wziął je i obejrzał. Gdy czynił to, nagle wzrok jego zmętniał; z głębokiem westchnieniem znów zabrał się do pracy.
Ale nie na długo. Zdjęła rękę z jego dłoni i dotknęła ramienia. Dwa czy trzy razy spojrzał niedowierzająco, jakby chciał się upewnić, czy to rzeczywiście ona, potem odłożył trzewik, podniósł rękę do szyi i zdjął zczerniałą tasiemkę, do której był przymocowany kawałek szmatki. Rozwinął go ostrożnie i położył na kolanie. W szmatce było zawiniętych kilka włosów — niewiele, może jeden, a może dwa długie, złote włosy, które kiedyś, dawno temu owinął był sobie koło palca.
Ponownie wziął jej złote loki i przyjrzał im się uważnie.
„Takie same! Jak to być może! Kiedy to było?! Jak to było?!“
Znów wrócił mu na czoło wyraz skupienia. Miało się wrażenie, że zdaje sobie sprawę, co się dzieje w duszy dziewczyny. Odwrócił jej twarz do światła i mówił:
„Położyła mi główkę na ramieniu... tego wieczora, kiedy mię wezwano... bała się, że pójdę tam... ja nie... a kiedy wsadzono mię do Wieży Północnej, znalazłem te włosy... „Czy pozwolicie mi je zachować?“ zapytałem. „Nie ułatwią mi przecież ucieczki ciałem, ale może ułatwią