Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom I.djvu/109

Ta strona została skorygowana.

„Nic, jaśnie panie! Tylko noc i drzewa. Nic poza tem“.
Służący, który to mówił, otworzył szeroko okiennice i patrzał w ciemną przestrzeń, czekając dalszych rozkazów.
„Dobrze“, powiedział niewzruszony markiz. „Zamknij okienice“.
Zamknięto okienice i markiz wrócił do przerwanej wieczerzy. Był już prawie w połowie, kiedy znów znieruchomiał ze szklanką w ręku; tym razem usłyszał turkot kół. Zbliżały się szybko i zdążały przed front zamku.
„Zapytaj, kto przyjechał“.
Był to bratanek markiza. Wyjechał zaraz popołudniu i dzieliło go od markiza tylko kilka mil drogi. Szybko minął tę przestrzeń, ale nie tak szybko, by się mógł spotkać z markizem na gościńcu. Słyszał na poczcie, że markiz wyprzedził go.
Niech mu powiedzą, rozkazał markiz, że wieczerza czeka a jaśnie pan prosi, by zaraz przyszedł. Po chwili przybysz wszedł. Znano go w Anglji pod nazwiskiem Karola Darnay.
Monseigneur przyjął go uprzejmie, ale nie podali sobie ręki.
„Wyjechał pan wczoraj z Paryża?“ zapytał Karol, zajmując wskazane mu krzesło.
„Wczoraj. A ty kiedy wyjechałeś?“
„Jadę wprost“.
„Z Londynu?“
„Tak“.
„Długo jechałeś!“ powiedział jaśnie pan z uśmiechem.
„Przeciwnie. Jadę wprost“.
„Wybacz. Nie miałem na myśli, że długo jechałeś, ale że długo ociągałeś się z podróżą“.
„Zatrzymały mnie...“ bratanek na chwilę zawahał się z odpowiedzią, „rozmaite sprawy“.
„Oczywiście“, odrzekł ugrzeczniony stryj.
Dopóki służący był obecny, nie zamienili więcej ani słowa. Kiedy podano kawę i zostali sami, bratanek spojrzał na stryja i natknąwszy się na jego oczy w twarzy, która wyglądała, jak piękna maska, zaczął rozmowę.
„Wróciłem, jak się pan zapewne domyśla, w sprawie, która zmusiła mię swego czasu do wyjazdu. Naraziłem się na wielkie i nieoczekiwane niebezpieczeństwo. Ale sprawa moja jest święta i gdyby nawet naraziła mię na śmierć, wierzę, że w tem znalazłbym otuchę“.
„Nie mów na śmierć“, powiedział stryj. „Pocóż mówić o śmierci!“
„Wątpię, stryju“, powiedział bratanek, „czy, gdybym z powodu tej sprawy stanął na krawędzi grobu, ty zrobiłbyś coś, by mię zatrzymać“.