„Oto człowiek interesu — człowiek w latach — człowiek doświadczony“, ciągnął pan Stryver „który podsumowawszy trzy tak ważne dane, zapewniające powodzenie, mówi, że niema widoków. Mówi to i ma na karku głowę!“ Pan Stryver podkreślił tę szczególną okoliczność, jak gdyby było rzeczą o wiele mniej ciekawą, gdyby pan Lorry upierał się przy swojem zdaniu, nie mając głowy na karku.
„Kiedy mówię o powodzeniu, mam na myśli powodzenie u młodej damy. A kiedy mówię o danych i możliwościach powodzenia, mówię o danych i możliwościach powodzenia u młodej damy. Młoda dama, kochany panie“, powiedział pan Lorry, klepiąc pana Stryvera po ramieniu, „młoda dama. Młoda dama przedewszystkiem!“
„Więc chce mi pan dać do zrozumienia“, rzekł pan Stryver, opierając się łokciami o stół, „że w pańskiem łaskawem przeświadczeniu młoda dama, o której mówimy, jest skończenie głupia?“
„Niezupełnie tak. Chciałem panu powiedzieć, panie Stryver“, rzekł pan Lorry, czerwieniąc się lekko, „że nie chcę z ust pana słyszeć żadnych złośliwości pod adresem tej młodej damy. I że gdybym znał człowieka — mam jednak nadzieję, iż nie znam człowieka o manierach tak nieokrzesanych, tak nieopanowanego, że nie potrafiłby się powstrzymać, by nie mówić lekceważąco o tej młodej damie tu, przy tym stole — to nawet bank Tellsona nie powstrzymałby mię od wypowiedzenia, co o tem myślę“.
Konieczność wyrażenia swego gniewu przyciszonym głosem doprowadziła żyły pana Stryvera do niebezpiecznego stanu, gdy zkolei i jego opanował gniew. Ale żyły pana Lorry — co jest zresztą zupełnie zrozumiałe — nie w lepszym były stanie.
„Oto co chciałem panu powiedzieć, aby nie było między nami niedomówień“.
Pan Stryver przez chwilę ssał koniec linji, poczem zaczął gwizdać przez zęby piosenkę, od czego prawdopodobnie rozbolał go ząb. Przerwał milczenie, mówiąc:
„To coś nowego dla mnie, panie Lorry. Pan radzi mi szczerze nie iść na Soho i nie ofiarować pannie Manette siebie — siebie, króla Kings Bench?“
„Pyta mię pan o radę?“
„Tak. Pytam“.
„Doskonale. Więc ją daję. Tę, którą pan dokładnie powtórzył“.
„Mogę na to odpowiedzieć tylko tyle“, zaśmiał się pan Stryver, „tylko tyle, że... ha! że to przewyższa wszystko co było, co jest, i co będzie!“
„Zechce mię pan zrozumieć“, powiedział pan Lorry. „Jako człowiek interesu nie mam prawa zabierać głosu w tej
Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom I.djvu/129
Ta strona została skorygowana.