sza o to: dość, że wracając do domu, udał się po poradę do swego nadwornego lekarza, znanego chirurga.
Młody Jerry godnie zastępował ojca i zaraportował mu że nie zrobił żadnego kawału w czasie jego nieobecności. Bank zamknięto, starzy urzędnicy wyszli, zwykła warta dzienna skończyła się, i pan Cruncher z synem poszli do domu na herbatę.
„Coś ci powiem!“ zwrócił się pan Cruncher do żony. „Jeżeli dzisiaj w nocy nie uda mi się moje przedsięwzięcie, to, jakem uczciwy kupiec, będę wiedział, żeś się modliła przeciwko mnie, i tak sobie postąpię, jak gdybym to widział na własne oczy“.
Smutna pani Cruncher pokiwała głową.
„Czemu wybałuszasz na mnie oczy?“ zapytał pan Cruncher z oznakami zbliżającego się gniewu.
„Przecież nic nie mówię!“
„Dobrze. I nic nie myśl! Nie wolno ci ani trzepać pacierzy, ani myśleć. Jedno i drugie jest przeciwko mnie. Rzuć to“.
„Dobrze, Jerry“.
„Dobrze Jerry“, powtórzył pan Cruncher, siadając do herbaty. „Tak! Ja myślę, że dobrze. Takaś ty! Zawsze to samo: dobrze Jerry!“
Pan Cruncher nie nadawał żadnego specjalnego znaczenia temu przedrzeźnianiu małżonki, ale przedrzeźniał ją, jak to często bywa, by wogóle dać upust swemu ironicznemu nastrojowi.
„Ty i twoje: dobrze Jerry“, powiedział pan Cruncher, biorąc kromkę chleba z masłem i przy jej pomocy wyciągają z sosu wielką niewidzialną ostrygę. „Pewnie, że dobrze! Nie wątpię!“
„Wychodzisz dzisiaj?“ zapytała potulna żona, gdy wziął drugi kęsek.
„Tak, wychodzę“.
„Mogę iść z tobą, ojcze?“ zapytał nagle syn.
„Nie, nie możesz. Idę — o czem twoja matka wie — na ryby. Tak, idę na ryby. Na ryby“.
„Pewnie ci wędka zardzewiała, prawda, ojcze?“
„Nie twoja rzecz“.
„Przyniesiesz nam ryb do domu, ojcze?“
„Jeżeli nie przyniosę, będziecie się jutro mieli zpyszna“, krótko przeciął rozmowę pan Cruncher. „To ci powinno wystarczyć. Wyjdę, kiedy ty już dawno będziesz w łóżku“.
Przez resztę wieczoru nie spuszczał badawczego spojrzenia pani Cruncher i usilnie bawił ją rozmową, by nie miała czasu na medytacje i modlitwy o jego niepowodzenie. Z tego to powodu kazał również i synowi bawić matkę rozmową i wynajdywał wszystko, co miał przeciwko nieszczęśliwej kobiecie, byle tylko jej na chwilę nie zostawić z wła-
Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom I.djvu/140
Ta strona została skorygowana.