„To straszne, messieurs! Jak mogą teraz kobiety i dzieci brać wodę! Kto w takim cieniu może gawędzić wieczorem?! Chciałem powiedzieć, gdy to stoi? Kiedy opuszczałem wioskę w poniedziałek wieczorem, o zachodzie słońca, i obejrzałem się ze szczytu wzgórza, cień ów padał poprzez kościół, poprzez młyn, poprzez więzienie — i, zdawało się przekreślał całą ziemię, aż po to miejsce, gdzie na niej spoczywa niebo!“
ów głodny człowiek zaczął gryźć palec, patrząc na swoich trzech towarzyszy, a palec aż drżał mu od żądzy.
„To już wszystko, messieurs! Opuściłem wioskę o zachodzie słońca (jak mi poradzono) i szedłem całą noc i połowę następnego dnia, aż spotkałem tego oto towarzysza (jak mi powiedziano). Z nim podążyłem dalej, to jadąc, to idąc, przez resztę wczorajszego dnia i przez ostatnią noc. I oto jestem!“
Po chwili ponurego milczenia Jakób Pierwszy powiedział:
„Dobrze! Postępowałeś i opowiedziałeś wszystko rzetelnie. Nie zechciałbyś poczekać trochę na nas za drzwiami?“
„Bardzo chętnie“, odrzekł dróżnik. Defarge wyprowadził go na górną platformę schodów, tu posadził go i wrócił.
Gdy wszedł na strych, tamci trzej stali już, pochyleni ku sobie głowami.
„Jak myślisz, Jakóbie?“ zapytał Jakób Pierwszy. „Zapisać?“
„Zapisać, że skazany na zagładę“, odparł Defarge.
„Cudownie!“ zawołał ów głodny Jakób.
„Château i cały ród?“ zapytał Pierwszy.
„Château i cały ród!“ powiedział Defarge. „Wytępić!“
Człowiek o głodnej twarzy szepnął „Cudownie“ i zaczął gryźć drugi palec.
„Czy jesteś pewny“, zwrócił się Jakób Drugi do Defarge’a, „że nie będziemy mieć kłopotu wskutek zapisywania tych nazwisk? Niewątpliwie, sposób pewny, bo tylko my potrafimy je odcyfrować. Ale czy sądzisz, że zawsze potrafimy odcyfrować — to znaczy, muszę to powiedzieć, czy ona potrafi to zrobić?“
„Jakóbie!“ powiedział Defarge, powstając ze swego miejsca. „Gdyby moja pani małżonka zobowiązała się mieć cały ten spis tylko w pamięci, nie zapomniałaby ani jednego słowa, ani jednej sylaby. Ponieważ jednak zapisała je sobie w swojej robocie na drutach, i swojemi znakami, wszystko będzie dla niej zawsze jasne jak słońce. Ufajcie madame Defarge! Sadzę, że największemu tchórzowi łatwiej byłoby wykreślić się z życia, niż wykreślić jedną choćby literę z nazwiska, czy ze zbrodni, które pani Defarge wrobiła do swego rejestru“.
Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom I.djvu/151
Ta strona została skorygowana.