i nic dziwnego! — tem, co się stało z tym biednym Gaspardem!“
„Od nikogo nic o tem nie słyszałem“, odrzekł Defarge, potrząsając głową. „Nic nie wiem“.
Powiedziawszy to, przeszedł za ladę i stanął z rękoma wspartemi o poręcz krzesła pani Defarge, patrząc przez barjerę na tego człowieka, który siedział naprzeciw nich i którego każdy z nich zastrzeliłby z największą przyjemnością.
Szpieg, dobrze zaprawiony w swym zawodzie, nie zmienił swojej pozycji, ale wysączył szklaneczkę koniaku, wypił łyk wody, i poprosił o drugą szklankę koniaku. Pani Defarge nalała i znów zabrała się do roboty, nucąc półgłosem.
„Pan, zdaje się, dobrze zna tę dzielnicę. To znaczy, lepiej ode mnie?“ powiedział Defarge.
„Wcale nie. Ale mam nadzieję, że poznam ją lepiej, bo interesuję się bardzo jej biednymi mieszkańcami“.
„Ha!“ mruknął Defarge.
„Przyjemność rozmowy z panem przypomniała mi, monsieur Defarge“, podjął szpieg, „że mam honor znać pana, a przynajmniej pewne wspomnienia łączą się z pańskiem nazwiskiem“.
„Naprawdę?“ zapytał Defarge z zupełną obojętnością.
„Tak jest. Kiedy wypuszczono doktora Manette, pan, jako jego dawny służący, zaopiekował się nim. Oddano go panu. Jak pan widzi, dobrze znam wszystkie okoliczności?“
„Tak, rzeczywiście“, powiedział Defarge. Przypadkowe dotknięcie łokciem przez żonę, dało mu do zrozumienia, że lepiej jest odpowiadać, ale krótko.
„Do pana przyjechała jego córka“, mówił szpieg, „i ona to, w towarzystwie starszego jegomościa w bronzowem ubraniu zabrała go do pana. Jakże się on nazywa? — W peruczce — Lorry — z banku Tellson i Spółka — do Anglii, prawda?“
„Tak jest“, powtórzył Defarge.
„Bardzo ciekawe wspomnienie“, ciągnął szpieg. „Poznałem doktora Manette i jego córkę w Anglji“.
„Tak?“ zapytał Defarge.
„Nic pan nie słyszał o nich teraz?“ powiedział szpieg.
„Nie“, odparł Defarge.
„Rzeczywiście“, wtrąciła madame, przestając robić na drutach i śpiewać, „nic nie słyszeliśmy o nich. Otrzymaliśmy od nich wiadomość, że dojechali szczęśliwie, i jeden czy dwa listy, później jeszcze. Ale od tego czasu ich życie poszło swoją drogą, nasze swoją, i przestaliśmy korespondować“.
„Tak jest, madame“, odrzekł szpieg. „Córka ma wyjść zamąż“.
Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom I.djvu/160
Ta strona została skorygowana.