„Co się stało?“ zawołał pan Lorry zdumiony i zmieszany. „Co to znaczy?! Łucjo! Manette! Co się stało?! Co was tu sprowadziło? Co to ma znaczyć?!“
Nie spuszczając oczu z pana Lorry, blada, napół przytomna, zwisła mu w ramionach, mówiąc żałośnie: „O, mój przyjacielu! Mój mąż!“
„Twój mąż, Łucjo?“
„Karol“.
„Gdzie Karol?“
„Tutaj“.
„Tutaj, w Paryżu?“
„Był tutaj — przed kilkoma dniami — trzy czy cztery dni temu — nie wiem dokładnie — nie mogę zebrać myśli. Przybył tu w porywie wspaniałomyślności — bez naszej wiedzy. Zatrzymano go na rogatce i wtrącono do więzienia“.
Z ust staruszka wyrwał się mimowoli krzyk. Prawie w tej samej chwili wielki dzwon przy bramie zadźwięczał znowu, a na dziedzińcu rozległy się kroki i gwar głosów.
„Co to za hałas?“ zapytał doktór zbliżając się do okna.
„Nie patrz pan!“ zawołał pan Lorry. „Nie patrz pan! Na miłość Boga, Manette, zaklinam pana, nie otwieraj pan okienic!“
Doktór odwrócił się z ręką na klamce okna i powiedział z zimnym, odważnym uśmiechem:
„Mój drogi przyjacielu, życie w tem mieście ma dla mnie specjalny urok. Byłem więźniem Bastylji. Nie znajdziesz pan w całym Paryżu — co mówię w Paryżu? — w całej Francji! — patrjoty, który wiedząc, że siedziałem w Bastylji, dotknąłby mię nie poto, by wziąć mię w ramiona lub obnosić z tryumfem. Moje dawne cierpienia, to siła, która przeprowadziła nas przez granicę, pomogła zasięgnąć wiadomości o Karolu i zaprowadziła aż tutaj! Wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem, że będę mógł dopomóc Karolowi i wyratować go z niebezpieczeństwa. Powiedziałem to Łucji. — Co to za hałas?“ ręka jego znów spoczęła na oknie.
„Nie wyglądaj pan!“ rozpaczliwie zawołał pan Lorry. „Nie Łucjo, ty też nie wyglądaj!“ otoczył ją ramieniem i nie wypuszczał z objęć. „Nie bój się, kochanie! Przysięgam ci, że nie wiedziałem nic o nieszczęściu, jakie spotkało Karola. Nie miałem nawet podejrzenia, eż jest w tem strasznem miejscu. Do jakiego więzienia go wtrącono?“
„Do La Force!“
„La Force! Łucjo, dziecko drogie, jeżeli potrafisz być dzielną i rozsądną — a zawsze byłaś taką — weźmiesz się w kluby i zrobisz dokładnie to, o co cię poproszę. Bo od twego zachowania zależy więcej niż przypuszczasz i, niż chciałbym ci powiedzieć. Dzisiaj nie możesz mu nic pomóc. Dzisiaj nie możesz wyjść na miasto. Mówię to, ponieważ to,
Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom II.djvu/059
Ta strona została skorygowana.