Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom II.djvu/062

Ta strona została skorygowana.

Tylko dwukrotnie — nie więcej. Ostatnim razem szła robota niesporo i bez ochoty. Wkrótce potem zaczęło świtać. Pan Lorry ostrożnie uwolnił się z uścisku Łucji i znowu wyjrzał. Jakiś człowiek, tak zbryzgany krwią, że robił wrażenie żołnierza rannego na polu bitwy, który powoli wraca do przytomności, podniósł się z bruku koło kamienia szlifierskiego i rozejrzał dokoła niepewnym wzrokiem. Po chwili śmiertelnie znużony morderca dostrzegł w niewyraźnem świetle jedną z karet Monseigneura i, podpełznąwszy do tego wspaniałego wehikułu, wśliznął się do środka i zatrzasnął drzwiczki.
Wielki kamień szlifierski, Ziemia, obrócił się, kiedy pan Lorry wyjrzał znowu i słońce paliło się czerwono na dziedzińcu. Ale mniejszy kamień szlifierski stał samotnie, w rzeźkiem powietrzu poranka, a na powierzchni jego widniała czerwona plama, której słońce nie rzuciło i której nigdy nie potrafi usunąć.


Rozdział trzeci.
Cień.

Jedną z pierwszych trosk, które nasunęły się panu Lorry, gdy wybiła godzina urzędowania, była następująca: on, pan Lorry, nie ma prawa narażać Tellsona, dając pod jego dachem schronienie żonie emigranta uwięzionego w La Force. Bez chwili namysłu poświęciłby pan Lorry dla Łucji i jej dziecka swoje własne bezpieczeństwo, majątek, życie. Ale skarb, nad którym czuwał, nie był jego własnością, a w tem, co dotyczyło interesu, był pan Lorry przedewszystkiem człowiekiem interesu.
W pierwszej chwili myśli jego zwróciły się ku panu Defarge: myślał o odnalezieniu winiarni i naradzeniu się z jej właścicielem nad wynalezieniem najbezpieczniejszego miejsca dla osób bliskich jego sercu w tem strasznem mieście. Ale ta sama rozwaga, która poddała mu tę myśl, natychmiast ostrzegła go przed jej wykonaniem; Defarge mieszkał w najbardziej rewolucyjnej dzielnicy, niewątpliwie był tam osobistością wpływową i tkwił głęboko w niebezpiecznej swojej pracy.
Kiedy nadeszło południe, a doktór nie wracał, zaś każda chwila zwłoki mogła skompromitować Tellsona, pan Lorry naradził się z Łucją. Powiedziała, że ojciec wspominał o wynajęciu na jakiś czas mieszkania w tej dzielnicy, w sąsiedztwie banku. Ponieważ nie kolidowało to z interesami banku i ponieważ, nawet gdyby Karol został wypuszczony, nie można było przypuszczać, że wkrótce będzie mógł wyjechać z Paryża, pan Lorry wyszedł na poszukiwanie takiego mieszkania i znalazł je w bocznej uliczce. Pozamykane okienice nadawały tu opuszczonym domom melancholijny wygląd.